Wyniki konkursu dla prenumeratorów „Pasieki”
W tym roku wybór zwycięzcy był szczególnie trudny. Zautomatyzowane pasieki, modyfikowane pszczoły, węzy analizujące skład miodu i miodarki grawitacyjne były wspaniałe! Bardzo też nas cieszy, że większość wizji, które przed nami roztaczaliście, wcale nie była ponura. To pocieszające zważywszy na rzeczywistość, która nas otacza.
Ostatecznie wybraliśmy opowiadanie Marcina Białeckiego, bo ujęło nas podejście „wszystko się zmieniło i nic się nie zmieniło”.
Terraformujemy Keplera, a problemy są ciągle takie same! W gruncie rzeczy najtrudniej zmienić jest naturę ludzką.
Postanowiliśmy dodatkowo wyróżnić książką i roczną prenumeratą „Pasieki” pracę Jacka Nowaka „Medal dla pszczelarza”, z którą możecie zapoznać się na naszej stronie internetowej. Gratulujemy!
Więcej tekstów nadesłanych na konkurs dostępnych jest na www.pasieka24.pl
Marcin Białecki
Spokój na Keplerze
– Ojciec! Warroza znowu obsiadła ule i wchodzi w szkodę!
– Szlag by to trafił! To już 3 raz w tym miesiącu. Dobra młody, szykuj emiter krótkich fal i lancę laserową. I siekierę weź! Tak w razie czego. Założę buty i już idę.
– Się robi. Najwięcej zebrało się przy południowej żniwiarce pyłkowej, tam będę czekał.
– I zadzwoń do matki! Niech odpali defragmentator cząsteczkowy. Po ostatnim nalocie przez 5 dni się te truchła po pasieczysku walały. I niech z obiadem poczeka!
– Cholera by trafiła tego pasożyta – mruknął pod wąsem Andrzej. – Musiały się znowu podkopać pod osłoną kwasową… A tak zachwalali! Może jednak trzeba będzie zainwestować w te skupione wiązki laserowe i miny plazmowe… coraz mniej się to pszczelarstwo opłaca – westchnął, wsuwając buty grawitacyjne.
Atak wyglądał dokładnie tak samo, jak tydzień temu. 15 sztuk ścierwa obsiadło 3 ule i próbowało przebić porcelanowe osłony, żeby dostać się do komory czerwiowej. Problem był tylko taki, że tym razem samice nie były wielkości wieprza, a małego cielaka.
– Jak tak dalej pójdzie, to będzie trzeba wynająć jakąś haubicę anihilacyjną, żeby sobie z nimi poradzić! – sarknął Andrzej i splunął pod nogi.
A jeszcze niedawno na Keplerze był taki spokój! Zero warrozy. Pożytki sprowadzone z Florina Centauri. Terraformacja planety idealna pod pszczelarstwo. Ale nie! Jakiś cwaniak połasił się na tani towar od przemytników i wprowadził dręcza do ekosystemu. Ehhh… nigdy się nie nauczą... Dobrze, że chociaż transport sprzętu dotarł stosunkowo niedawno, bo inaczej to w ogóle byłaby lipa. Stefan powiedział, że samo zdechnie i się nie dozbroił, a teraz z jego hodowli matek zostały jakieś resztki wosku. Szkoda chłopa… Ale! Robota czeka.
– Młody gdzie ten emiter? Pokażmy tym paniom, z kogo większy destruktor!
Jacek Nowak
Medal dla pszczelarza
Jack usiadł na zwalonym pniu i patrzył na pszczoły kręcące się przy wylotkach staromodnych uli ustawionych pod rozłożystymi konarami drzew. Fioletowawe liście rzucały cień na drewniane korpusy i dawały nieco ochłody w najbardziej gorących godzinach dnia. Dlatego przed sześćdziesięciu laty właśnie tu ustawił pierwsze ule. Tam dalej, na otwartej przestrzeni łąki, stały naszpikowane elektroniką ule najnowszej generacji. Nieustannie mierzyły temperaturę, monitorowały skład powietrza ulowego, stan zapasów, ilość robotnic, czerwiu, trutni a nawet skład miodu. Gdy tylko któryś z parametrów wyszedł poza wartości optymalne ul uruchamiał urządzenia wspomagające – wentylował się samoczynnie, zmieniał temperaturę lub wilgotność, podawał suplementy. Te ule były praktycznie bezobsługowe, nie trzeba było do nich zaglądać, gdyż raporty o stanie były przesyłane do centrali pasieki każdego dnia. Nawet miodobranie odbywało się automatycznie. Kiedy zapasy miodu osiągnęły założony poziom, dron dostarczał do uli nowe ramki a pełne zabierał do pracowni. Nowoczesne żółto niebieskie ule ładnie wyglądały na pełnej dziwacznych kwiatów łące, która w świetle chylącego się ku zachodowi słońca wydawała się być bardziej błękitna niż zielona. Jack po raz kolejny uświadomił sobie, że kolory, które oglądał codziennie od 60 lat, tak różnią się od zapamiętanych z czasów dzieciństwa spędzonego w rodzinnej wiosce. Te barwy i odcienie to jedna z rzeczy, do których pomimo upływu czasu ciągle nie mógł się przyzwyczaić.
Jack spojrzał na medal, który trzymał w ręku. Dziś w południe otrzymał go na uroczystości z okazji 60 rocznicy założenia osady. Zastanawiał się, dlaczego akurat on. Medale dostało wielu ważnych mieszkańców: samorządowcy, nauczyciele, lekarze. Ale on? Przecież był tylko zwykłym pszczelarzem. Wprawdzie każdy lubił miód, ale nie jest to produkt strategiczny dla życia osady. Może wyróżniono go dlatego, że był wśród tych, którzy przed 60 laty zakładali osadę? A może po prostu wybito za dużo medali i ktoś uznał, że szkoda by się zmarnowały.
Zaczął wspominać minione dekady. Lata, gdy budowali domy, zakładali pola, warsztaty, faktorie. Gdy rodzili się pierwsi nowi mieszkańcy i gdy pierwsi jego rówieśnicy zaczęli odchodzić z tego świata. Kiedy zakładał pasiekę, cieszył się każdym nowym ulem i nową rodziną, biegał po okolicy usiłując odnaleźć każdy rój, który wyszedł z jego uli. A potem zdecydował, że część rojów warto pozostawić na wolności i bacznie je obserwować. Przez lata poznawał to miejsce ale pszczoły robiły to znacznie szybciej. Często te wolno żyjące uczyły go, jak ma opiekować się w tutejszych warunkach pszczołami, które żyją w jego ulach.
Dziś jego pasieka to setki nowoczesnych bezobsługowych uli rozsianych w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, ale i tak najbardziej lubi te stare, do których musi zaglądać i opiekować się nimi osobiście, bez pomocy komputerów i robotów. Martwił się tylko, co się stanie z tymi ulami gdy jego zabraknie… Może jednak trzeba przenieść te rodziny do nowoczesnych uli? Pomyśli o tym jutro.
Jack wstał i położył medal na daszku najbliższego ula. To wam należy się ten medal, nie mnie. Bez was drogie pszczoły terreformowanie tej planety nie powiodło by się. Bez pszczół terraformowanie żadnej planety nie ma szans na powodzenie.