Czy nauka obywatelska to tylko taka zabawa?
Nauka obywatelska (ang. citizen science), to rodzaj badań polegający na zbieraniu obserwacji (danych) przez wolontariuszy oraz zawodowych badaczy. Wolontariusze we współpracy z instytucją naukową nadzorującą określone badania tworzą powszechnie dostępne bazy danych. Pierwotnie termin ten odnosił się do naukowców, którzy nie współpracowali z instytucjami naukowymi lub nie posiadali formalnego wykształcenia na poziomie akademickim. Takimi naukowcami byli np. Karol Darwin, Thomas Jefferson, Lewis i Clark i wielu innych, gdyż nauka związała się z akademią dopiero w XX w.
Nauka obywatelska to także ruch społeczny, stanowiący nowy wymiar budowy społeczeństwa obywatelskiego (zaangażowanie w projekty lokalne, działanie na rzecz ochrony środowiska, badanie poziomu zanieczyszczeń powietrza itd.).
Fot. Dariusz Gerula
Od lat 90. XX w. zainteresowanie nauką obywatelską znacznie wzrosło dzięki Internetowi i smartfonom (to nieco później) oraz narzędziom otwartego oprogramowania. Ten rodzaj nauki ma ogromne zalety, często nieosiągalne w konwencjonalny sposób, na przykład możliwość zbierania danych z dużych powierzchni (np. badając występowanie gatunków zwierząt i roślin w kraju) czy brak interesu naukowców-obywateli w fałszowaniu danych.
Moim ulubionym przykładem nauki obywatelskiej jest projekt INSIGNIA-EU, który koordynuję w Polsce.
Monitorowana była obecność pestycydów, zanieczyszczeń powietrza (np. wielopierścieniowymi węglowodorami aromatycznymi i lotnymi związkami organicznymi), metali ciężkich, mikroplastików i drobnego pyłu lub cząstek stałych.
Fot. Jakub Kordas
Obywatele-naukowcy pobierali próbki od kwietnia do sierpnia 2023 r. co dwa tygodnie w 20 rozmieszczonych w całej Polsce pasiekach produkcyjnych. Teraz próbki ze wszystkich krajów trafiły już do odpowiednich laboratoriów (w Holandii, Portugalii, Grecji i Hiszpanii) i są poddawane analizom. Na wyniki będziemy musieli jeszcze trochę poczekać ze względu na ich ogromną liczbę. Myślę jednak, że warto, bo w zamian za tę wspólną pracę dostaniemy pierwszą na świecie mapę zanieczyszczenia środowiska Europy. Mam pewne podejrzenia, że Polska raczej nie będzie w „czerwonej strefie”. Na pewno napiszę o wynikach i ich znaczeniu dla Europy i Polski na łamach „Pasieki”.
Wspomniane badania miały dla mnie dodatkowy walor w postaci kontaktu z wspaniałymi ludźmi z całej Polski. Udział w nich brali pszczelarze opiekujący się pszczołami z wrocławskiego zoo, z wypożyczalni kajaków w Drawnie czy pięknej Lubelszczyzny, a także z Krakowa czy Warszawy. W końcu mieliśmy pretekst, żeby się odwiedzić, zobaczyć swoje pasieki i wymienić spostrzeżeniami nie tylko zdalnie, choć taki rodzaj kontaktu na co dzień był również bardzo pomocny. Każdy z nas dowiedział się czegoś nowego nie tylko o pszczołach, ale także o sprzęcie pszczelarskim. Okazało się bowiem, że polskie pszczoły są za grube w stosunku do otworów w poławiaczach pyłku, które pszczelarze dostali z Holandii jako jeden ze sprzętów do pobierania próbek. Dyskusje na ten temat były burzliwe, często zabawne, bo jak to pszczoły mogą być za grube? Skończyło się na delikatnym powiększeniu otworów w poławiaczach i wszystkie próbkobrania przebiegły gładko, a teraz już wiemy, że trzeba zrobić przymiarkę do pszczoły.
Odpowiadając na tytułowe pytanie: nie, nauka obywatelska to nie tylko zabawa. To wspaniały sposób, by zrobić coś dobrego dla świata, dowiedzieć się o nim czegoś więcej i – jak widać na przykładzie konserw – to naprawdę działa! Zwykle badania naukowe robione są na dość małą skalę, ponieważ niestety o środki na nie jest bardzo trudno, a dzięki żądnym wiedzy, ciekawym świata obywatelom-naukowcom, właściwie możliwości są nieograniczone i, co ważne, wszyscy na tym korzystamy.
