fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

"Jak chce mieć Pan barć, to niech ją Pan sobie zrobi", czyli o odrodzeniu bartnictwa, cz. 2.

Wywiad z Piotrem Piłasiewiczem

W poprzednim numerze „Pasieki” ukazała się pierwsza część wywiadu z Panem Piotrem Piłasiewiczem – współczesnym bartnikiem działającym na terenie Puszczy Augustowskiej. Pan Piotr opowiedział o tym, w jakich okolicznościach zainteresował się bartnictwem i kto nakłonił go do wykonania pierwszej barci.

Dowiedzieliśmy się również dlaczego wybrał Puszczę Augustowską, o próbie pozyskania środków unijnych na działania związane z odrodzeniem bartnictwa i o Fundacji Bractwo Bartne. Poniżej przedstawiamy ciąg dalszy wywiadu.

Pasieka nr 74fot.© Tomasz Strojny

Jakie pszczoły występują u Pana w barciach? Środkowoeuropejska augustowska czy też popularne pszczoły kraińskie?

Większość barci została zasiedlona pszczołą środkowoeuropejską linii augustowskiej. Rodziny te w dobrej kondycji przetrwały pierwszą zimę. Jednak w lesie czyha na nie wiele niebezpieczeństw. Żeby wymienić kilka z nich: kuny, dzięcioły, szerszenie.

W maju, po wielokrotnych atakach, jedna barć padła łupem kuny. Natomiast we wrześniu zeszłego roku szerszenie poczyniły spustoszenie w innej barci.

Co jest trudniejsze do wykonania: barć w żywym drzewie czy kłoda bartna?

Wykonanie barci w żywym drzewie jest na pewno trudniejsze, ale jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że kłodę, którą dłubiemy na ziemi, musimy jeszcze wciągnąć na drzewo, to odpowiedź na to pytanie nie będzie prosta. Do dziania barci na pewno trzeba mieć już trochę doświadczenia, ponieważ jeśli wykonamy barć nieodpowiednio narazimy drzewo na złamanie.

Skąd wziął Pan narzędzia bartnicze?

Z... kuźni. Piesznię i inne narzędzia, których używam, wykonał dla mnie znajomy kowal. Co prawda, nie każdy zamówiony komplet był udany, ale rozumiem, że dla większości ludzi, w tym dla kowala, zastosowanie tych narzędzi było abstrakcją, a ja nie do końca też byłem w stanie sprecyzować swoje oczekiwania co do zamówionego dłuta czy siekierki.

Narzędzia bartne odtworzyliśmy głównie na podstawie opisów z literatury i kilku grafik. Szperając na targach staroci oraz pytając po wsiach można jeszcze znaleźć stare ciesielskie narzędzia, które dawniej były używane do robienia barci...

Udało mi się jeden taki oryginalny zestaw skompletować. Piesznia, którą znalazłem w jednej wsi na południowo-wschodnim skraju puszczy przez wiele lat służyła ostatnim właścicielom do rąbania przerębli w jeziorze. A teraz na nowo dzieje barcie.

Leziwo, czyli specjalnie plecione sznury zakończone ławeczką służące do wchodzenia na drzewa i pracy przy barciach wykonałem sam. Zajęło mi to prawie tydzień, ale warto było poświęcić temu czas. Leziwo, obok pieszni, stanowiło podstawowe narzędzie pracy bartnika.

W średniowieczu tylko członkowie bractw bartnych mieli prawo posiadania tych narzędzi. Były one niejako przypisane do boru, w którym bartnik miał swoje barcie. Dziedziczyło się je, a w razie sprzedaży boru bartnego przekazywano nabywcy.

Pasieka nr 74fot.© Piotr Piłasiewicz

Czy w obrębie Pana miejsca zamieszkania żyją jacyś potomkowie bartników lub ludzie, którzy się tym zajmują?

Bartnictwo swego czasu było bardzo popularną profesją, więc na pewno nie jeden z naszych przodków się tym zajmował. Od ponad roku pomaga mi Paweł Mikucki z Augustowa. Zaangażował się w projekt zanim jeszcze można było zobaczyć jego efekty w postaci zasiedlonych barci.

Paweł jest kowalem oraz ma duże doświadczenie w pracy z drewnem i sporo można się od niego nauczyć. Posługuje się też swoim ciosnem, czyli osobistym symbolem bartnika, do oznaczania wykonanych przez siebie barci. Poza tym, od kilku miesięcy w rekonstrukcję bartnictwa zaangażowało się dodatkowo kilka osób z Augustowa.

Oprócz naszej grupy w Puszczy Augustowskiej jest jeszcze jeden bartnik posługujący się swoim ciosnem – Jacek Adamczewski z Wigierskiego Parku Narodowego. Był on na przeszkoleniu w Baszkirii parę lat temu. Stamtąd przywiózł zestaw narzędzi bartnych, którymi wykonał kilka kłód.

Zawiesił je na terenie Parku. Do wzrostu zainteresowania bartnictwem na pewno przyczyni się również projekt Tradycyjne bartnictwo ratunkiem dzikich pszczół realizowany na terenie pięciu nadleśnictw. Lasy dostały sporą sumę pieniędzy, głównie na akcje edukacyjne i informacyjne.

Mam jednak pewne zastrzeżenie do tego projektu, a mianowicie bazuje on na tradycji baszkirskiej, co według mnie nie jest właściwe, jeśli chcemy odtwarzać i promować bartnictwo tradycyjne – element naszego dziedzictwa kulturowego.

W tym celu powinniśmy bardziej sięgać do źródeł i szukać wzorców w Puszczy Białowieskiej czy na sąsiedniej Białorusi. Ostatnio gościłem w Rezerwacie Ścisłym Białowieskiego Parku Narodowego, po którym oprowadzał nas pan Andrzej Keczyński.

Wiele uschłych sosen nosi tam ślady działalności bartniczej w postaci niedokończonych lub kompletnych barci. Niektóre z nich zawierają jeszcze takie elementy jak śniot, płaszka, hwozdownie czy klucze. Barcie te nie były używane od ponad 120 lat, jednak dalej stanowią doskonały materiał źródłowy do odtwarzania tej profesji.

Na Białorusi, jeśli dobrze poszukamy, możemy dotrzeć do osób, które nauczą nas posługiwania się leziwem czy wyjaśnią jak wykonywać i gdzie lokować kłody bartne.

Pasieka nr 74fot.© Krzysztof Hejke

Czy może mi Pan coś więcej powiedzieć o samym terenie Puszczy Augustowskiej. Czy jest to dobre miejsce na barcie?

Puszcza Augustowska to jeden z największych kompleksów leśnych na terenie Polski o powierzchni ponad 1100 km2. Znajduje się w większości na terenie równinnym, gdzie jedynym urozmaiceniem krajobrazu są piaskowe wydmy porosłe lasem. Lasy te stanowiły w przeszłości fragment większego kompleksu Puszczy Przełomskiej – rozległych i nieprzebytych borów ciągnących się na pograniczu Polski, Litwy i ziem Zakonu Krzyżackiego.

Ziemie te do XV wieku zamieszkiwali Jaćwingowie, którzy również trudnili się bartnictwem. Następnie, po wyludnieniu tych ziem, pozostawały one w zasadzie opustoszałe aż do połowy XVI wieku, kiedy to nasiliła się akcja osadnicza. Nowi kolonizatorzy także zajmowali się bartnictwem. Rozwijało się ono aż do XVIII wieku. W latach 30. XIX wieku w Puszczy Augustowskiej doliczono się ponad 17 000 barci. Ale było to już w okresie, kiedy zarządzeniami administracyjnymi władze zaborcze zabraniały zajmowania się tą profesją.

Pasieka nr 74fot.© Honorata Piłasiewicz

Czy natknął się Pan na ślady bartnictwa w Puszczy Augustowskiej?

Tak. Na początku lipca 2014 roku dostałem bardzo cenną informację, że niedaleko wsi Lubinowo wisi w lesie stara, niezamieszkała kłoda bartna. Znajdowała się ona na mniej więcej 5 metrach nad ziemią, na sośnie, która niegdyś musiała rosnąć na skraju lasu, jednak z czasem wyrosły obok niej kolejne drzewa. Kłoda oparta była na gałęzi, przewiązana w dwóch miejscach niemieckim drutem kolczastym z okresu II wojny światowej. Wrósł on już całkowicie w drzewo tak, że spod kory wystawały tylko końcówki kolców. Zatworu brakowało, musiał spaść wiele lat temu, bo w okolicy drzewa go również nie znaleźliśmy. Tylna cześć kłody, w miejscu gdzie stykała się ona z drzewem, była kompletnie spróchniała. W środku zostały jeszcze 3 leszczynowe poprzeczki. Kłodę zawiozłem do Frącek, stoi pod dachem, czekając na renowację, na razie nie mam na to niestety funduszy.

Czy jest zainteresowanie wśród ludności odnośnie Pana projektu i ogólnie bartnictwa?

Cieszę się, bo zostałem ostatnio zauważony i doceniony przez Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego. W lutym 2014 roku odebrałem Główną Nagrodę w konkursie Podlaskie Otwarte, który ma wyłonić i nagrodzić osoby oraz inicjatywy, które najlepiej przysłużyły się dla rozwoju województwa podlaskiego oraz których działania najlepiej wpisują się w strategię rozwoju województwa na lata 2015‑2020.

Zainteresowanie jest, jednak nie można powiedzieć, żeby było duże. Mój blog ma stałą liczbę czytelników – miesięcznie zagląda na niego około 500 osób. Powstały również audycje radiowe i dokument telewizyjny o moich działaniach. Pszczelarstwo zaczyna być modne, co mnie bardzo cieszy.

A w związku z tym w mediach jest coraz głośniej także o bartnictwie. Na ukończeniu jest dokument Łowcy miodu w reżyserii Krystiana Matyska, który ma pokazać wszystkie aspekty współczesnego pszczelarstwa: od pszczelarstwa miejskiego po bartnictwo.

Jeśli chodzi o zainteresowanie lokalne, to zaczyna ono wykraczać poza krąg leśników i pszczelarzy. Ale w większości sprowadza się do chęci spróbowania miodu bartnego [śmiech].

Udało się jednak zarazić pasją do bartnictwa kolejne osoby i liczę, że w przeciągu kilku lat Puszcza Augustowska może być na powrót sławna, nie tylko ze wspaniałych jezior i lasów, ale też z doskonałego miodu pozyskiwanego z puszczańskich barci.

Pasieka nr 74fot.© Krzysztof Hejke

No właśnie, a co z miodem: jaki jest, czym się różni od tego pozyskiwanego ze zwykłych uli?

Bartnictwo zanikło miedzy innymi dlatego, że było nieopłacalne w porównaniu z gospodarką pasieczną. Miodu z barci pozyskuje się bardzo niewiele, a nakład potrzebnej do tego pracy jest niewspółmiernie duży. Oczywiście odpada wiele czynności, jakie pszczelarz wykonuje w pasiece przy ulach, jak np. zapobieganie rójce, ale pozostałe zabiegi trzeba wykonywać po wdrapaniu się na 5 czy 8 metrów nad ziemię, co wcale pracy nie ułatwia. Leśne miodobranie zwane jest kleczbą – to kolejny, po leziwie czy pieszni, piękny wyraz, który warto przypomnieć mówiąc o bartnictwie. Miód z barci wybiera się tylko raz w roku, tradycyjnie w tygodniu zaczynającym się od Święta Narodzenia Maryi Panny, czyli po 8 września. Data ta pochodzi z kodeksu prawa bartnego spisanego przez starostę ciechanowskiego i przasnyskiego Krzysztofa Niszczyckiego w 1559 roku. Plastry z miodem wycina się od dołu ku górze, przy czym pszczołom należy zostawić tyle miodu, by mogły spokojnie przezimować. Następnie plastry albo pozostawiamy do odcieknięcia, albo ugniatamy tłuczkiem i cedzimy przez sito. Miód bartny można też podawać zaszyty w plastrach jako przekąskę do żucia. Taki sposób serwowania jest dość popularny u naszych wschodnich sąsiadów. Co do smaku miodu, to mogę powiedzieć, że jest intensywnie słodki z lekką nutką kwasowości. Na pewno można go odróżnić od miodu z pasiek, nawet tych lokalizowanych w lasach. Smakuje... wolnością. Oczywiście smak zależy w dużej mierze od bazy pożytkowej, jak i od gatunku drzewa, w którym mieszkają pszczoły.

Jak wygląda zabezpieczenie barci na zimę?

Zabezpieczenie na zimę, czyli ogacenie, polega na zakryciu zatworu gałęziami świerkowymi lub innymi, celem dodatkowego docieplenia i – co bardziej istotne – ochrony przed szkodnikami, jakimi są dzięcioły. Ptaki te rozdziobują barcie zazwyczaj na przełomie października i listopada, by wyjadać owady. Zabieg ogacania był znany i stosowany niemal na całym obszarze występowania bartnictwa, od Uralu po Łabę. Jeśli natomiast chodzi o podkarmianie pszczół na zimę, to takich zabiegów w barciach raczej się nie stosuje. Zeszłej zimy miałem przykre doświadczenia z kunami, próbowały dostać się do 2 barci w drzewach, zatwór, czyli deska osłaniająca gniazdo w jednym miejscu była wydrapana na około 2 cm. Mimo tego pszczoły bezpiecznie doczekały kolejnego sezonu. Niestety kuna nie dała za wygraną i w maju tego roku wydarła je z barci. Bartnicy mieli w przeszłości prawo polować na kuny, jak również częstokroć w barciach zakładali specjalne pułapki na te zwierzęta, choć przyznam szczerze, że nie sądziłem, iż mogą stanowić aż taki problem. Strzelać do nich, jak i zakładać wnyków nie zamierzam, ale muszę się nauczyć lepiej zabezpieczać gniazda na zimę.

Pasieka nr 74fot.© Piotr Piłasiewicz

A co z leczeniem rodzin w barciach?

Rojów dziko żyjących w naturalnych dziuplach się nie leczy, tak i nie powinno się leczyć pszczół w barciach. Może to dość kontrowersyjna teza, ale jest to rodzaj doboru naturalnego. Na popularności zyskuje coraz bardziej naturalne pszczelarstwo, niedawno powstało stowarzyszenie pszczelarzy gospodarujących w ten sposób, którego zresztą jestem członkiem. Nazywa się „Wolne Pszczoły” (www.wolnepszczoly.org).

Celem stowarzyszenia jest odejście od negatywnych tendencji nowoczesnego pszczelarstwa oraz powrót do zasad selekcji pszczoły miodnej sprzyjającej ewolucji gatunku w kierunku przystosowania do bieżących warunków środowiska.

Coraz więcej pszczelarzy zaczyna dostrzegać sens tego typu działań.

Rozmawiał: Piotr Szyszko

Panie Piotrze, chciałbym bardzo serdecznie podziękować za te informacje, za podzielenie się swoją wielką pasją z czytelnikami „Pasieki” oraz za sposób, w jaki Pan opowiada o bartnictwie. W dzisiejszych czasach często wybiera się najłatwiejsze rozwiązania, a Pana zacięcie, upór oraz pracowitość pokazują, że wszytko może się opłacać, a przy tym być bardzo pożyteczne dla naszego środowiska.

Życzę, by dalej kontynuował Pan tak piękne dzieło oraz by wszystko układało się po Pańskiej myśli.

Jeżeli ktoś z Państwa chciałby śledzić poczynania Pana Piotra i jego bartniczą przygodę zapraszamy na stronę fundacji Bractwo Bartne, gdzie również prowadzony jest blog bartniczy www.bartnictwo.com/blog oraz fanpage na facebooku Bartnictwo Puszczy Augustowskiej.


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"