fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Pszczelarki

Jest ich w naszej rodzinie pszczelarskiej niewiele, mało się o nich mówi, a mają duży wpływ na rozwój pszczelarstwa w kraju. To one, jak prawdziwe matki pszczele, wiedzą najlepiej, w jaki sposób zająć się swoimi podopiecznymi i rozumieją je jak nikt inny. Zasługują więc na uznanie oraz ukazanie zarówno ich życia, jak i działalności pszczelarskiej. Janina Powałowska, Stanisława Wiązek, Genowefa Pieńkowska, Kazimiera Góra należą do koła działającego w Jeleniej Górze. Przyjrzyjmy się zatem bliżej naszym Paniom, gdyż są one znakomitym przykładem tego, jak wiele potrafi kobieta owładnięta pasją pszczelarzenia.

Janina Powałowska

alt
Zdjęcia Eugeniusz Dawidowicz

Pani Janina Powałowska mieszka we wsi Marczów koło Lwówka Śląskiego. Pszczołami zajmuje się od 50 lat. Początkowo bardzo się ich bała. Początki były trudne. Ani mąż, Leon, ani ona nie mieli żadnej praktyki. Nikt w rodzinie wcześniej nie zajmował się pszczelarstwem. Oboje czytali książki i cierpliwie zdobywali potrzebną wiedzę. Mąż był zawiadowcą stacji i często po pracy pomagał jednemu z kolegów w pasiece. W ten sposób zdobywał doświadczenie i dzielił się nim z żoną. Wiedział, że pod jego nieobecność ona będzie musiała zająć się pszczołami.

Początkowo mieli 10 rodzin i sukcesywnie powiększali pasiekę. Zaczęli sami hodować matki dla własnych potrzeb. Mąż nauczył ją wymieniać matki, robić odkłady. Prowadzili pasiekę stacjonarną, gdyż okolica była zasobna w pożytki. W latach pięćdziesiątych dla wzbogacenia asortymentu miodów wywozili pszczoły na wrzos w okolice Żagania. Pani Janina do dzisiaj wspomina wspaniałą atmosferę, jaka panowała w czasie tych wędrówek. Życzliwość innych pszczelarzy, chęć pomocy, dzielenie się doświadczeniami. Dzisiaj coraz trudniej spotkać takich ludzi.

Cztery lata temu Pan Powałowski nagle zmarł. Pani Janina nie wiedziała, co ma zrobić z sobą, domem, w którym została sama, i pasieką. Dzieci namawiały ją, aby przeniosła się do nich, do miasta. Musiała podjąć decyzję. Pomogły jej w tym pszczoły. Skoro przez tyle lat pracowała przy nich, to przecież wie, jak się z nimi obchodzić. Zaczęła chodzić koło uli sama i robi to z powodzeniem do dzisiaj, a rodzina zaakceptowała jej wybór. Teraz ma 30 rodzin, w ulach leżakach na ramce wielkopolskiej. Sama wykonuje wszystkie prace przy pszczołach.

Przegląda rodziny, wymienia matki, zdarza się, że zbiera rójki z drzew w sadzie. Czasami przy wirowaniu miodu w pracowni pasiecznej pomaga jej córka Halina lub syn Leszek. Przy niektórych pracach, na przykład przy naprawie uli lub w sadzie, pomaga jej sąsiad. Pani Janina w tym roku obchodziła 76 rocznicę urodzin. Dzisiaj już wie, że bez pszczół byłoby jej trudno żyć. Za swoje zasługi na polu pszczelarstwa odznaczona została srebrną odznaką PZP.

Stanisława Wiącek

alt

Pani Stanisława Wiącek mieszka w Nieletnie nad Bobrem, nieopodal pięknej zapory w Pilchowicach. Pochodzi z tarnopolskiego i przez Kazachstan trafiła na Dolny Śląsk. Swoje zamiłowanie do pszczół zawdzięcza obcym ludziom. Swego czasu Pan Kuszewski i Pan Tus z Jeleniej Góry trzymali w ich sadzie ule. W wolnych chwilach podglądała pracę pszczelarzy i rozmawiała z nimi o   pszczołach. Zauważyli jej zainteresowanie.

Z chęcią dzielili się swoim doświadczeniem i krok po kroku wtajemniczali w arkana pszczelarstwa. Po jakimś czasie pszczelarze ci ze względu na stan zdrowia musieli zrezygnować z prowadzenia pasieki. Pani Stanisława zdecydowała, że odkupi kilka uli i sama będzie pszczelarzyła.

Poza nią nikt z rodziny nie wykazywał zainteresowania pszczołami i mogła liczyć tylko na siebie. Czytała czasopisma pszczelarskie, rozmawiała z pszczelarzami, jeździła na spotkania koła.

Swoją pasiekę prowadzi od 1970 roku. Początkowo miała 7 rodzin w ulach leżakach na ramce wielkopolskiej, bardzo popularnej w naszym regionie. Obecnie ma 15 rodzin i 5 uli do zasiedlenia. Kilka rodzin straciła minionej zimy. W tym roku zrobiła 3 odkłady, ale też kilka rójek jej uciekło. Zawsze ma przygotowany pusty ul na rójki, które czasami do niej przylatują. Uważa, że 20 uli to optymalna liczba w jej pasiece. Obok pasieki jest mała pracownia wyposażona w niezbędny sprzęt pszczelarski. Pani Stanisława ma już 75 lat i mówi, że musi kształcić następczynię. Ma być nią jej synowa Zofia. Lubi ona obcować z pszczołami. Pomaga przy miodobraniu i robieniu ramek.

Pani Stanisława mówi sama o sobie, że co prawda nie jest mistrzem pszczelarskim, ale stara się pszczoły traktować jak najlepiej. Chciałaby nauczyć się poddawać matki, które zamierza zakupić w przyszłym sezonie. Z uśmiechem opowiada o sąsiadach, z którymi utrzymuje bardzo dobre stosunki. Oni akceptują sąsiedztwo pszczół, a ona częstuje ich najlepszym, jak twierdzą, w okolicy miodem z rzepaku, gryki i z lasu. Dzieci sąsiadów nie chcą innego miodu tylko od Pani Stasi.

Kazimieta Góra

alt

Pani Kazimiera Góra pochodzi z Tuszowa, wsi odległej o 3 km od Pszczelej Woli. Pierwszy raz zetknęła się z pszczołami w szkole podstawowej, której kierownik miał kilka uli. Marzeniem ojca było, aby najstarsza córka uczyła się w Technikum Pszczelarskim w Pszczelej Woli. Tak też się stało.

Do szkoły dojeżdżała na rowerze. Jej pierwszą nauczycielką i wychowawczynią była Pani Zofia, żona dyrektora szkoły Tadeusza Wawryna. Po trzech latach nauki i doskonalenia się w zakresie pszczelarstwa wyjechała na praktykę do PGR-u w okolicy Wołowa, gdzie pracowała miesiąc pod okiem pana Józefa Zajkowskiego, prowadzącego obecnie pasiekę liczącą pięćset pni. Po ukończeniu w 1969 roku Technikum Pszczelarskiego wyjechała na roczny staż do PGR-u Nurkowice koło Wrocławia. Po wielu latach pracy w Państwowym Zakładzie Unasienniania Zwierząt została kierownikiem nowo utworzonej pasieki hodowlanej w Jeleniej Górze.

Pasieka liczyła 60 pni i sprzedawała rocznie około 300 matek inseminowanych i około 500 nieunasiennionych. Prowadzono też oceny matek z innych pasiek. Matki reprodukcyjne rasy carnika sprowadzano z Austrii i Rumunii. W tym też czasie jako stażystka do pracy przyszła Elwira Frąszczak-Szajda, absolwentka Technikum Ogrodniczo-Pszczelarskiego w Kluczborku. Urodzona pszczelarka, od dziecka wychowana w rodzinie pszczelarskiej, wniosła duży wkład w rozwój hodowli. W 1992 roku ze względów ekonomicznych pasieka została zlikwidowana. Pani Kazimiera odkupiła kilka uli i na tym samym terenie założyła własną małą pasiekę.


[...] - treść ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

redakcja Pasieki




Czasopismo dla pszczelarzy z pasją - Pasieka 2003 nr 4.
Zamów egzemplarz
"Pasieki"