fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Negatywne następstwa intensyfikacji. Prawda czy fałsz?

Zmieniające się warunki ekonomiczne i pożytkowe zmuszają nas do zintensyfikowania gospodarki pasiecznej. W obecnych czasach nie wystarczy odebrać pszczołom nadwyżkę miodu, by opłaciło się pszczelarzyć.

Na tradycyjny sposób gospodarowania mogą sobie pozwolić tylko prawdziwi amatorzy, których nie obchodzi dochód z pasieki, a pszczoły hodują dla przyjemności. Nie są w tym odosobnieni, pasjonatów znajdziemy bowiem w wielu innych dziedzinach, jak choćby myślistwo, wędkarstwo czy jazda konna.

Ale przecież i hobbyście będzie przyjemniej, gdy uzyska więcej miodu i to nie byle jakiego, bo od swoich pszczół – a nie tylko dowie się od sąsiadów, ile rojów uciekło, kiedy nie było go przez chwilę w pasiece. Natomiast pszczelarze traktujący swoje pasieki jako źródło dochodu muszą zwiększyć produkcję, inaczej bowiem hodowla pszczół nie będzie się opłacać.

altSą dwie podstawowe drogi intensyfikacji gospodarki pasiecznej. Poprzez podniesienie produktywności rodziny pszczelej i przez powiększenie pasieki. Jest jeszcze trzecia, wydająca się najbardziej efektywną, polegająca na zwiększeniu produkcji z ula przy jednoczesnym poprawieniu organizacji pracy, które pozwoli na obsłużenie większej liczby pni.

Za miarę opłacalności prowadzenia pasieki przyjąć należy nie produkcję z jednej rodziny pszczelej czy z wszystkich pni, lecz wydajność pracy pszczelarza wyrażoną dochodem z jednej godziny pracy.

Tak liczy się to na Zachodzie, nie tylko zresztą w pasiekach, ale we wszystkich towarowych gospodarstwach rolnych. Ten sposób wyliczania opłacalności pozwala stwierdzić, czy warto swój czas poświęcić na prowadzenie pasieki, czy też robić coś innego z lepszym skutkiem. Oczywiście miary tej nie można stosować w pasiekach czysto amatorskich.

Polscy pszczelarze na ogół wybrali metodę intensyfikacji gospodarki polegającą na takim kierowaniu pojedynczą rodziną pszczelą, by z dostępnych pożytków wyprodukowała maksymalną ilość miodu. Średnia produkcja z pnia, wynosząca jeszcze przed kilkunastoma laty nie więcej niż 15 kg, po zmianie ustroju i idącymi za nią zmianami relacji cen okazała się być zbyt niska, by zapewnić opłacalność prowadzenia pasieki.

Dlatego pszczelarze zaczęli poszukiwać metod pozwalających zwielokrotnić produkcję. I udało się, wielu kolegów uzyskuje w ciągu naszego, trwającego zaledwie 3 miesiące sezonu wyniki porównywalne z pasiekami na przykład australijskimi (50-70 kg miodu z pni), gdzie lato trwa 10 miesięcy.

Niewielu zdecydowało się na pójście drugą drogą, popularną w krajach Europy Zachodniej, Ameryce i Australii, polegająca na zwiększeniu pasiek do kilkuset a nawet więcej pni. Przyczyną jest chyba brak tradycji takiego gospodarowania i brak wiedzy. Nie było nigdy w Polsce podręcznika tłumaczącego, jak dwuosobowo prowadzić 1000-pniową pasiekę (w wymienionych wcześniej krajach to standard), nie uczono tego w Pszczelej Woli ani na kursach mistrzowskich.

Dopiero pszczelarz, któremu udaje się bez kłopotu osiągnąć wspomnianą produkcję 50-70 kg z ula stwierdza, że więcej osiągnąć się nie da i żeby zwiększyć produkcję, trzeba powiększyć pasiekę. Niemniej na razie polską specjalnością pozostaje maksymalizacja produkcji z pojedynczej rodziny.

W tym celu należy spełnić kilka warunków. Najważniejsze jest posiadanie niezwykle plennych matek, dających potomstwo bardzo pracowite, łagodne i nierojliwe, o szybkim rozwoju wiosennym. Ważną cechą jest też długowieczność pszczół.

W celu zapewnienia ciągłości pożytków prowadzić należy gospodarkę wędrowną. Czerwienie matek jest regulowane i znajduje się pod ścisłą kontrolą pszczelarza. Kieruje się nim, trzymając matkę w izolatorze z kraty odgrodowej, gdzie w zależności od potrzeb składa ona bardzo dużo jajeczek lub nie czerwi wcale. Taki system gospodarowania prowadzi do maksymalnego wykorzystania możliwości produkcyjnych pszczół i nie pozwala na wychów nadmiernej ilości czerwia.

Oczywiście model ten nie jest uniwersalny dla całego kraju, każdy pszczelarz musi dopasować go do swoich warunków pożytkowych i pogodowych. Można go zastosować i w pasiekach stacjonarnych wykorzystujących słabe pożytki. Drastyczne ograniczenie w odpowiednim czasie czerwienia pozwoli na odebranie dużej ilości miodu, który bez tego zabiegu zostałby zużyty na wykarmienie czerwia. Wygryzione z niego pszczoły ze względu na późniejszy brak pożytku nie miałyby co robić, rodzina więc wyroiłaby się.

Właśnie rójki są największą plagą polskich pasiek, szczególnie w latach o niezbyt korzystnej pogodzie (na przykład rok ubiegły czy 2001). Opisany pokrótce sposób gospodarowania umożliwia wyeliminowanie rójek, które nie pozwalają wielu kolegom osiągnąć przyzwoitej produkcji. Pozornie wydaje się on pracochłonny, ale taki nie jest. Nie tracimy czasu na przeglądy związane ze zwalczaniem nastroju rojowego i chwytanie rojów. Za to wszystkie prace pasieczne dodatnio wpływają na zwiększenie produkcji miodu, a więc poprawiają naszą efektywność.

alt
f o t : Grażyna Szwed Towarowa,
przemysłowa pasieka
na rzepaku i w sadach (str. 26)

Takie przedmiotowe, przemysłowe podejście do pszczół nie wszystkim się podoba. Zmuszanie ich do bardzo intensywnej pracy, niepozwalanie na wydanie chociaż jednego porządnego roju, wydaje się trochę niehumanitarne. Ale pszczoły trzymamy przecież dla zysku, a im pewnie też jest dobrze.

Gdyby było inaczej, nie pracowałyby w tych warunkach tak wydajnie. Niektórzy publicyści, a także naukowcy są innego zdania. Twierdzą, że taki „wyzysk” pszczół, nie dosyć że jest niezgodny z naturą, to prowadzi jeszcze do częstszej zapadalności na choroby, głównie nosemozę, grzybicę otorbielakową i zgnilec.

Pszczoły bardziej spracowane miałyby być bardziej podatne na choroby, a dodatkowym czynnikiem ułatwiającym rozwój patogenów ma być ich genetycznie uwarunkowana długowieczność. Negatywnie na zdrowotność pszczół wpływać ma rzekomo spowolniona wymiana pokoleń, spowodowana ograniczaniem czerwienia. Trudno zgodzić się z takimi argumentami.

Pszczoły przepracowane po prostu giną, gdyż ich naturalna śmierć następuje właśnie w wyniku intensywnej pracy. Tyle że pszczoła długowieczna pracuje parę dni dłużej. Wymiana pokoleń pszczół w intensywnie prowadzonej pasiece wbrew pozorom jest częsta. Czerwienie matki bowiem ogranicza się nie po to, by wstrzymywać rozwój rodziny, lecz by zmniejszyć jej liczebność, gdy duża ilość pszczół nie jest potrzebna.


zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Sławomir Trzybiński


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"