fbpx

NEWS:

Nasza wiosna

Wiosna teraz przychodzi inaczej niż kiedyś. W dawnych dobrych czasach zimy były mroźne, lata gorące a wiosny? Wiosny pewnie wiosenne, bo podobno wtedy było normalnie. Zaczynały się
w marcu, zazwyczaj w jego połowie, albo nawet w trzeciej dekadzie. Słońce mocniej przygrzewało, na niebie śpiewał skowronek, a na polach i łąkach zaczynał topnieć śnieg.

Niezliczone strumyczki kryształowej wody zbiegały się w strumienie, te wpływały do rzek, które często występowały z brzegów, wiosenne powodzie były bowiem zjawiskiem normalnym. Właśnie wtedy pszczoły dokonywały wiosennych oblotów, matki składały pierwsze jajeczka i rodziny pszczele powoli zaczynały się rozwijać.

Zakwitały wierzby, dostarczając wyczerpanym zimowlą pszczołom pierwszego pyłku. Nie było rzepaków, pszczelarza nie martwił więc zbyt wolny rozwój. Pierwsze liczące się pożytki zaczynały się w czerwcu – zbieraczki wyruszały na ukwiecone łąki lub znosiły nektar z rozkwitających na leśnych polanach dzikich malin. Do pełnej siły rodziny dochodziły na początek kwitnienia lip, których w polskim krajobrazie przed kilkudziesięciu laty było znacznie więcej niż teraz.


fot. © Janusz Pudełko

Oczywiście miód lipowy, czyli tradycyjny staropolski lipiec, przynosiły te rodziny, które wcześniej nie zdążyły się wyroić. Okres rójek zaczynał się około trzeciej dekady czerwca, czyli w momencie zakwitnięcia lip. Cała kalendarzowa wiosna była przeznaczona na rozwój, a miodobranie z reguły było jedno, po lipie.

Zmiany

Wraz ze zmianami w klimacie zmieniał się model gospodarki pasiecznej. Coraz ważniejszą rolę zaczęły odgrywać wczesne pożytki, których wcześniej nie było lub nie miały takiego znaczenia jak obecnie. Rozległe sady owocowe, rzepak, rzepik a później akacje i plantacje malin – to wszystko stwarza zupełnie inne, niż przed laty warunki do wykorzystania rodzin pszczelich.

Coraz większą rolę odgrywa mniszek, który wcześniej też występował, ale dopiero od kilkudziesięciu lat uzyskał status pożytku towarowego.

I tak, jak nasze życie w ostatnich latach ulega przyspieszeniu, tak przyspiesza i sezon pszczelarski. Koniec czerwca to dla wielu pasiek koniec sezonu i ostatnie miodobranie, a miodobrań tych do tego czasu wykonuje się dwa albo i trzy. Nie dość, że pojawiły się wcześniejsze pożytki, to i pszczoły rozwijają się szybciej i normą jest pełna kondycja produkcyjna rodzin już na początku maja.

Nie ma w tym nic nadzwyczajnego: utrzymywane przez nas pszczoły rozwijają się dynamicznie, jest to bowiem zupełnie inne pogłowie, niż to powszechnie użytkowane przez pszczelarzy przed 50–ciu laty. Nawet w tych pasiekach, gdzie nie wymienia się matek, lecz bazuje się na pogłowiu „naturalnym”, matkach pochodzących z mateczników rojowych i ratunkowych, pszczoły rozwijają się szybciej.

Już bowiem prawie sto lat temu postępowe pasieki sprowadzały z różnych stron świata matki, dające pogłowie bardziej wydajne od utrzymywanych na naszych terenach „od zawsze” pszczół. Przede wszystkim były to Krainki różnych linii. Ich oddziaływanie na nasze pszczoły jest coraz bardziej widoczne.

Anomalia pogodowe

Obecnie mamy do czynienia z kilkoma nietypowymi zjawiskami: wiosna w styczniu, zima w marcu, lato w maju i październiku… Chociaż przed laty anomalia pogodowe z pewnością też się zdarzały, jednak nie tak powszechnie jak teraz. Mimo tego, próbujemy się w tym wszystkim znaleźć, najczęściej z dobrym skutkiem.

Dlatego skuteczne wykorzystanie wczesnego pożytku rzepakowego jest normalną praktyką dla większości współczesnych pszczelarzy, a rójka jako sposób powiększania pasieki uważana jest za metodę zupełnie archaiczną. Takie kierowanie rozwojem rodzin, by uzyskać dobre zbiory miodu z kolejnych pożytków nie nastręcza nikomu trudności.

To samo dotyczy zazimowania silnych rodzin, które nie tylko zimę przeżyją bez strat, ale już w maju będą gotowe pracować na obfitych pożytkach. Mało tego, przy odrobinie szczęścia i zapobiegliwości można uzyskać miód już w kwietniu, zgromadzony z pożytków również dziś traktowanych jako rozwojowe.

Szczęście ma polegać na sprzyjającej pogodzie, a więc ciepłych ostatnich dniach marca i przynajmniej niektórych w kwietniu. Wtedy wiosna wybucha z niepohamowaną siłą i nasze pierwsze rośliny pożytkowe kwitną, aż miło. Zapobiegliwość to zazimowanie silnych rodzin, które tych pożytków nie wykorzystają na odbudowę swojej kondycji po zimie, ale będą mogły przynajmniej część tego drogocennego wiosennego nektaru zgromadzić w postaci miodu.

Trzeba również przygotować w ulu miejsce na miód – to jest główne zadanie pszczelarza na dziś. Tym bardziej, że wiadomo, iż obfity zbiór miodu na początku wiosny jest zapowiedzią dobrych zbiorów z kolejnych pożytków.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Niektórym pszczelarzom udaje się odebrać nawet kilkanaście kg miodu kwietniowego, oczywiście w latach o wyjątkowo ciepłej wiośnie. Świadczy to o ogromnych możliwościach produkcyjnych pszczół, które tuż po zimie są w stanie nie tylko odbudować swoje siły, ale odłożyć zapasy dla siebie i pszczelarza. Nie pozostaje nam nic innego jak korzystanie z  możliwości pszczół na wszelkie sposoby.

Sławomir Trzybiński


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"