fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 52

Czy mój sposób leczenia jest dobry? Specjalistka odpowiada

W obecnych czasach informacja jest dobrem powszechnie dostępnym. Wiemy jednak, że tzw. fake newsy, których wszędzie pełno, utrudniają często zrozumienie zjawisk czy wręcz sprawiają, że zaczynamy wierzyć w teorie spiskowe. Taki stan rzeczy nie ominął też wiedzy pszczelarskiej. W mediach społecznościowych, a czasem też w witrynach internetowych, natykamy się na mnóstwo sprzecznych ze sobą lub nieprawdziwych informacji. Nie trudno się domyśleć, że ich część jest potencjalnie szkodliwa dla pszczół i konsumentów miodu. Jak w takim razie wybrać te prawdziwe informacje? Najlepiej zapytać specjalisty.


Fot. rawpixel.com, freepik

Poniższy artykuł ma za zadanie zachęcenie Państwa do interakcji z naukowcami i lekarzami weterynarii. Warto do nas pisać, rozmawiać z nami na konferencjach – nie bać się po prostu. Nie ma głupich pytań i warto rozwiewać swoje wątpliwości.

Jako przykład publikujemy moją korespondencję z jednym z dociekliwych i dbających o swoje rodziny pszczelarzy, aby pokazać, że nie taki weterynarz czy naukowiec straszny jak go malują.

Tą publikacją otwieramy cykl, gdzie pszczelarze mogą wysyłać zapytania na temat chorób pszczół na adres dwumiesięcznika „Pasieka”, a ja postaram się na nie odpowiedzieć.


Dzień dobry
długo się nosiłem z zamiarem napisania do Pani maila, jest Pani chyba najbardziej medialną osobą ze świata nauki zajmującą się pszczołami, więc podobnych maili pewnie dostaje Pani mnóstwo, z tego też wynikał mój dylemat.

Jestem początkującym pszczelarzem, jednak z tych, którzy w pierwszej kolejności czytają, szkolą się i dopiero kupują pszczoły.

To, nad czym obecnie siedzę to dobór odpowiedniego leczenia warrozy. Może i to nie jest trudne, jednak, jak człowiek czyta wszystkie opinie, badania to niestety, ale nie ma obecnie skutecznej metody.

Apiwarol do zastosowania tylko jesienią (w skrócie) i to w stanie bezczerwiowym, Baywarol może zadziała, może nie, bo pojawia się lekooporność, tymol trzeba stosować w określonych temperaturach itp. A do tego dochodzą jeszcze tzw. „praktycy”, którzy mają i rekomendują  paski z kwasem szczawiowym czy cegiełki z kwasem mrówkowym.

Jak to było u mnie w tym roku:

  • W lipcu użyłem 4 × 4 tabletki Apiwarolu, jednak widziałem, że coś jest nie tak: za każdym razem ilość roztoczy, jaka spadła, była bardzo podobna. W silnych rodzinach dym wywoływał reakcję obronną, więc myślę, że nawet nie dotarł do części gniazda z uwagi na wachlowanie skrzydłami i zbudowanie pewnego nadciśnienia, coś na wzór odymiaczy elektrycznych, o czym sama Pani wspominała niejednokrotnie, czyli dym wydostawał się przez najmniejszą dziurkę. 
  • W październiku odymiałem rodzinę raz, jednak wynik jak dla mnie nie był również zadowalający. W tym okresie chciałem już zastosować Varromed, jednak w kole mi to odradzono, sugerując, że stracę wszystkie rodziny. Znalazłem również informację w jednym z czasopism, że faktycznie zdarzają się osypy w rodzinach po zastosowaniu Varromedu późnym latem lub jesienią, dlatego padło ponownie na Apiwarol. 

Idąc za Pani rekomendacją, na wiosnę chciałbym użyć Varromedu. Kiedy będzie najlepiej go stosować? Jak to wynika z Pani doświadczenia?

Najlepszą skuteczność ten lek ma w stanie bezczerwiowym, jednak spotkałem się z opiniami, że po podaniu tego leku pszczoły powinny mieć dostęp do wody. Czy faktycznie tak jest? 

Będę wdzięczny za pomoc, próbuję sobie ustawić zabiegi walki z warrozą na cały rok. Wszelkie wskazówki i sugestie pomogą mi to zrobić skuteczniej.

Pozdrawiam
Paweł Chamera

 

Zajęło mi to kilka dni w związku z licznymi obowiązkami na uczelni, ale w końcu odpisałam:

 


Dzień dobry,
poniżej postaram się rozwiać Pana wątpliwości.

„Nie ma obecnie skutecznej metody walki z warrozą.”

Faktycznie nie można powiedzieć, żeby którakolwiek metoda osobno miała 100% skuteczności i to na zawsze, ale jak wiadomo:

1. Nie żyjemy w próżni i nawet po wyleczeniu naszych rodzin całkowicie, pszczoły przywleką kolejne pasożyty „z terenu”.

2. Obecnie walka z warrozą jest skuteczna pod warunkiem, że stosujemy jej zintegrowany wariant, tzn., monitorujemy jak najczęściej liczbę roztoczy w rodzinie i na tej podstawie (nie na ślepo w wybranym terminie) dobieramy odpowiednią metodę leczenia, farmakologiczną lub biotechniczną w zależności od momentu w sezonie, prowadzonej gospodarki, ale przede wszystkim od liczby roztoczy i obecności czerwiu. Monitoring zaczynamy od razu po pierwszym oblocie. Przy takich działaniach, choć wiem, że to trudne, bo wiąże się z ogromem pracy, walka z warrozą daje najlepsze rezultaty, a z mojego doświadczenia i doświadczeń pszczelarzy, którzy za tą radą poszli, wynika, że jest to właściwie jedyny skuteczny i pewny sposób.

„Apiwarol do zastosowania tylko jesienią (w skrócie) i to w stanie bezczerwiowym.”

Nie mogę się do końca z tym stwierdzeniem zgodzić, ponieważ:

1. Jesienią długo utrzymują się wysokie temperatury przy obecnych zmianach klimatycznych i nawet czterokrotne odymienie w odstępach 6 dni (co jest dawką absolutnie najwyższą i nie należy jej przekraczać) prawdopodobnie okaże się działaniem „za krótkim” w stosunku do długotrwałych, relatywnie wysokich temperatur jesienią, a co za tym idzie, w stosunku do wylotów pszczół i „dzielenia się” patogenami w terenie (nie tylko warrozą). Do tego dochodzi jeszcze obecność czerwiu praktycznie przez cały rok.

2. Z tego samego powodu uważam, że Apiwarol jest dobrym rozwiązaniem na samym początku sezonu, kiedy po zimie, przez długotrwałą obecność czerwiu, w rodzinie jest znacznie więcej roztoczy niż być powinno, co grozi osypaniem się zimowych pszczół zanim wychowają kolejne pokolenie, które je zastąpi. Podkreślam, że w moim mniemaniu powinniśmy stosować wtedy Apiwarol tylko w przypadku, kiedy sytuacja jest naprawdę zła, ponieważ mamy też łagodniejsze środki i metody. 

„Baywarol może zadziała, może nie, bo pojawia się lekooporność.”

Lekooporność pojawiła się w przypadku flumetryny już mniej więcej dekadę temu i ogarnęła niemalże całą Europę. Jednak ponieważ zaprzestano prawie całkowicie jej stosowania, roztocze z genami lekooporności wymarły, a nowych pojawia się niewiele. W skrócie oznacza to, że owszem, w niektórych miejscach w kraju może się jeszcze zdarzyć, że Bayvarol nie zadziała, więc trzeba podchodzić do sprawy ostrożnie. Najlepiej zrobić wywiad w pobliskich pasiekach, w których stosowano Bayvarol lub Polyvar Yellow i podpytać, jak rodziny wyszły z zimowli.

„Tymol trzeba stosować w określonych temperaturach itp.”

Zgadza się, dlatego jest on bardzo skuteczny np. po lipie, gdzie nie mamy innych pożytków i możemy zaizolować matkę, a temperatury są odpowiednie.

„Do tego dochodzą jeszcze tzw. praktycy, którzy mają i rekomendują  paski z kwasem szczawiowym czy cegiełki z kwasem mrówkowym.”

Proszę mi wierzyć, że mam tego świadomość i aktywnie staram się przeciwdziałać takiemu leczeniu, ale akurat oni nie są największą „plagą”. To ci, którzy stosują akarycydy (amitraz, flumetrynę i inne) w nieprzeznaczonych dla pszczół preparatach przyczyniają się bardzo do tragedii, jaką mamy w związku z warrozą. Poza tym pozostaje jeszcze bardzo duży odsetek pszczelarzy, którzy w ogóle nie leczą, stąd wspomniana przeze mnie reinwazja jest zjawiskiem wszechobecnym, bardzo groźnym i właściwie niemożliwym do uniknięcia.

Podsumowując pierwszą partię pytań, proszę się nie sugerować wypowiedziami tych, którzy wytykają tylko wady poszczególnych metod i leków, a radzę się skupić na tym, jak Pan może je mądrze wykorzystać. Na przykład paski (Bayvarol, Apivar, Biowar) będą bardzo dobrym pomysłem na koniec sezonu, to samo tyczy się kwasu szczawiowego (Api-Bioxal, Varromed, Oxybee), chociaż ten, w odpowiednich okolicznościach można z powodzeniem stosować również na samym początku sezonu. Obecnie na polskim rynku mamy 12 zarejestrowanych, czyli legalnych, przebadanych, zatwierdzonych i skutecznych leków na warrozę, wystarczy poczytać ich ulotki, a na pewno dobierze Pan coś do warunków w swojej pasiece.

Proszę też absolutnie nie zapominać o metodach biotechnicznych, czyli o zwalczaniu pasożyta bez użycia leków. Odpowiednio przeprowadzone, oczywiście w odpowiednich okresach, okazują się niezwykle skuteczne i pomocne w utrzymaniu silnych rodzin, szczególnie gdy trwa sezon.

Ogólnie polecam lekturę ostatnich dwóch „Kalendarzy Pszczelarza z Pasją”, „Pszczelarskiego kompendium wiedzy o warrozie”, „Atlasu chorób pszczół” oraz artykułów w branżowych czasopismach. Mimo że niektóre informacje (jak np. liczba legalnych leków) są czasem „przeterminowane”, to ogólne zasady się nie zmieniają.

Przechodząc do drugiej części Pana pytań:

„W lipcu użyłem 4 × 4 tabletki Apiwarolu.”

4 razy po 4 tabletki? To chyba przydużo 😉.

[…] jednak widziałem, że coś jest nie tak.”

Ja bym jednak Apiwarol zostawiła na początek sezonu i co 2 rok używała zamiast niego np. Oxybee czy innego preparatu z kwasem szczawiowym.

„W październiku […]chciałem zastosować Varromed, jednak w kole mi to odradzili, sugerując, że stracę wszystkie rodziny […]

Faktycznie zdarzały się takie sytuacje, jednak żaden pszczelarz tak naprawdę nie sprawdził, dlaczego rodziny się osypały, więc wiary w to nie daję, bo jak Pan wie, najlepiej zawsze winić kogoś lub coś innego, niż zauważyć własne błędy. Jak wspomniałam, polecam na koniec sezonu (jesień) paski i ewentualnie potem, jeśli to absolutnie konieczne, zastosowanie kwasu lub Apiwarolu (pod warunkiem, że paski nie były z amitrazem) i powinien być Pan zadowolony .

Zabrakło tu dla mnie dwóch istotnych rzeczy: monitoringu i dobierania metody i terminu leczenia na jego podstawie oraz (co się wiąże również z brakiem monitoringu, w tym przypadku po pierwszym oblocie) leczenia na początku sezonu. Jak wspomniałam, jeśli Pan nie izoluje matek na zimę, to prawie pewne jest, że w rodzinach był czerw w tym okresie, co oznacza, że porażenie należy skontrolować i leczyć pszczoły już np. w lutym – po pierwszym oblocie.

„Idąc za Pani rekomendacją, na wiosnę chciałbym użyć Varromedu. Kiedy będzie najlepiej go stosować? Jak to wynika z Pani doświadczenia?”

Temperatura powinna być między 3 a 5 stopni (czyli wiosna jest już w lutym), czerwiu możliwie jak najmniej, ewentualnie można go usunąć (jeśli jest go niewiele), oczywiście o ile jest jeszcze dość wcześnie w sezonie.

„Najlepszą skuteczność ten lek ma w stanie bezczerwiowym.”

To stwierdzenie jest prawdziwe dla wszystkich leków na warrozę obecnie dostępnych na polskim rynku, więc tak.

[…]spotkałem się z opiniami, że po podaniu tego leku pszczoły powinny mieć dostęp do wody. Czy faktycznie tak jest?”

Z mojego doświadczenia wynika, że ważniejszy jest brak czerwiu, odpowiednia temperatura i sposób podania.

Mam nadzieję, że choć trochę rozwiałam Pana wątpliwości.

Anna Gajda

Jak to zwykle bywa, w trakcie e-mailowej dyskusji pojawiły się kolejne istotne kwestie:

 


Dzień dobry,

bardzo dziękuję! Musze uściślić kilka rzeczy, które podałem w mailu, a także mam jeszcze pewne wątpliwości.

Wyjaśniając: 

  • Popełniłem błąd w mailu, odymiałem Apiwarolem  4 × 1, czyli czterokrotnie  jedna tabletka co 4 dni, w wolnym spalaniu. W tym roku chcę izolować matki na półkorpusach przed lipą. Gospodaruję na jedynym słusznym ulu :), czyli wielkopolskim. Później zbiorę półnadstawki i będę leczył po wygryzieniu się pszczół, a rodziny bez czerwiu odymię raz Apiwarolem. Taki mam pomysł na leczenie główne w tym sezonie. Chyba nie dojrzałem jeszcze do tego, aby niszczyć taką ilość czerwiu. Po lekturze „Pszczelarstwo – powrót do natury” będę próbował izolacji matki na zimę, jednak będę izolował małą liczbę rodzin, z czasem zwiększając, jak upewnię się, że dobrze to robię. Wszystko po to, aby ograniczyć ilość leków podawanych do ula. 
  • W temacie skuteczności i terminu podania Apiwarolu chodziło mi głównie o skuteczność odymiania, która wyniosła ok. 50% w okresie czerwiowym. Co tak właściwie moim skromnym zdaniem jest działaniem, które mija się z celem. 
  • Testy porażenia robię, na razie są to testy cukrowe, jakoś na tym etapie nie mogę się przełamać, aby robić testy flotacji. A testy dziennego osypu z białą kartką nie mają u mnie racji bytu w sezonie, bo dennica jest czyszczona przez mrówki.
  • Metody biotechniczne mam w głowie i jak najbardziej będę stosował wycinanie czerwiu trutowego czy plastry pułapki i odkłady. Widziałem chyba wszystkie Pani wystąpienia ostatniego roku i czytam, co się da, więc głównie cały system walki z warrozą opieram na Pani artykułach i wykładach. Mam więc kalendarze oraz Pani tabelki z rozpisaniem leczenia i lekami, jakie można zastosować w poszczególnym okresie. Jednak jestem typem człowieka analizującego i pytającego, dlatego też zdecydowałem się na interakcję z Panią. Prowadzę również karty ulowe w Excel, aby prościej było analizować, korygować i wyciągać wnioski, ale aby to zadziałało, trzeba czasu.
  • Co do leków to zauważyłem, że Apiwarol jest w moim regionie jedynym słusznym lekiem, dlatego też szukam innych rozwiązań, które pozwolą na zmniejszenie ilości substancji czynnej podawanej do ula i nieważne, czy to będzie amitraz, czy kwas szczawiowy. 

Myślę, że trochę wpadłem w pułapkę dzisiejszych czasów, o jakiej wspomniał pan prof. Zbigniew Lipiński, czyli zbyt dużo wiedzy i brak doświadczenia, aby wybrać to, co jest najlepsze.

Co do pszczelarzy, to są też wśród nich ludzie, którzy szczerze chcą pomóc i znają się na sprawie, ja miałem szczęście trafić do pasieki edukacyjnej i odbyć roczny staż, ale niekiedy nie mam już sumienia ich męczyć :).

Szukając wiedzy na temat leczenia, chyba najbardziej zabrakło mi pewnej rekomendacji, wskazania, że do momentu, kiedy nie nauczysz się pszczół, kiedy nie nabierzesz doświadczenia, obchodzenia się z pszczołami, rób tak i tak. Wiem, że to wygodne z mojej strony, ale również bezpieczne i dające pewność, że ryzyko jest zmniejszone do minimum. 

Pozdrawiam
Paweł Chamera 

Takie rozmowy często skłaniają do przemyśleń obie strony i uważam, że warto się nimi dzielić, więc tak zrobiłam:


Dzień dobry,
po Pana wyjaśnieniach już wszystko rozumiem i uważam Pana decyzje za jak najbardziej słuszne. Sama chcę w przyszłości izolować matki na zimę, ale uważam, że jeszcze do tego nie dorosłam.

Widzę, że bardzo poważnie podchodzi Pan do tematu i przyklaskuję. Polecam też namawiać koleżanki i kolegów z Pana rejonu do stosowania rozwiązań innych niż amitraz, choć wiem, że to czasem niełatwe.

Zgadzam się też ze stwierdzeniem, że obecnie trudno wydobyć to, co prawidłowe z natłoku informacji. Jak Pan słusznie zauważył, informacje podawane na kursach czy w czasopismach często są sprzeczne. Prawdopodobnie urażę tym sporo osób, ale ktoś to musi powiedzieć.

Mianowicie, moim zdaniem należy przed zaufaniem osobie, która wypowiada się na dany temat, sprawdzić, jakie ta osoba ma do tego podstawy merytoryczne. Czy faktycznie jest uznanym specjalistą w przedstawianej dziedzinie. Wspominam o tym, ponieważ w ostatnich latach mamy modę na „ekspertów” z YouTube'a czy Facebooka, ale nie tylko. Zauważyłam niestety, że osoby nieposiadające wykształcenia kierunkowego lub właściwego doświadczenia wypowiadają się na tematy, o których właściwie nie mają pojęcia.

Dla przykładu, w kwestii hodowli pszczół czy wychowu lub unasienniania matek będę słuchać rad prof. Małgorzaty Bieńkowskiej, która w tym temacie jest światowej klasy ekspertem, w kwestii jakości produktów pszczelich posłucham dr Ewy Waś i tak dalej.

Mamy w kraju wielu bardzo dobrych specjalistów i polecam zrobić mały „research” odnośnie wykształcenia lub doświadczenia wypowiadających się specjalistów, stworzyć ich żelazną listę i czerpać wiedzę od nich, a resztę traktować mniej poważnie.

Wielu początkujących pszczelarzy zadaje mi to samo pytanie: co najlepiej robić do czasu, aż nie nabędę doświadczenia? Moim zdaniem najbezpieczniej będzie jak najczęściej sprawdzać poziom porażenia i trzymać się tych wszystkich tabelek, o których Pan wspominał, ponieważ są one opracowane na podstawie badań i wiadomo, że sposoby leczenia w nich zaproponowane z największym prawdopodobieństwem pozwolą utrzymać warrozę w szachu.

Jednocześnie stanowczo odradzam trzymania się sztywnych terminów leczenia, bez sprawdzania stopnia porażenia, bo możemy przegapić moment, w którym np. doszło do ogromnej reinwazji i leczenie należy zacząć natychmiast, a my będziemy czekać do wyznaczonej daty.

Zdaję sobie sprawę z tego, że utrudnia to skoordynowane działania przeciwwarrozowe w pasiekach z jednej okolicy i uważam, że taka koordynacja byłaby świetnym rozwiązaniem. Niestety musimy być realistami i uwzględnić w naszych działaniach pszczelarzy, którzy „wiedzą lepiej”.

To najczęściej przez nich takie skoordynowane (np. leczenie wszystkich rodzin w powiecie jednego dnia) działania nie są możliwe i kończą się źle dla wielu z nas, ponieważ z ich rodzin wychodzą pasożyty, przez co nasza praca idzie na marne. Oczywiście, jeśli mamy pewność, że wszyscy się podporządkują, to leczenie w konkretnym terminie i często konkretnym lekiem staje się bardzo sensowne, jednak zawsze (moim zdaniem) powinniśmy znać wyniki testów poziomu porażenia, aby wspólnie dobrać najlepszą metodę i termin.

Życzę miłego dnia i zdrowych pszczół!

Anna Gajda

Mam nadzieję, że ta wymiana myśli zachęci Państwa do zadawania pytań, a ponieważ będą one publikowane na łamach „Pasieki”, to myślę, że pomogą w zrozumieniu pewnych zawiłych kwestii związanych ze zdrowiem pszczół również innym pszczelarzom.

Pytania dotyczące zdrowia pszczół można przesyłać na adres: teresa.kobialka@pasieka24.pl. Autor pytania otrzyma odpowiedź drogą mailową przed publikacją.

 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"