fbpx

NEWS:


Amazonki w pszczelarstwie

Według mitologii greckiej Amazonki to przebojowe dzielne wojownicze niewiasty mieszkające nad brzegami Morza Czarnego. Nasze Amazonki, które oznaczały się w pszczelarstwie wytrwałością, pracowitością, a też i przebojowością w dążeniu do odbudowy pasiek po zniszczeniach wojennych i rozwoju pszczelarstwa w pełni zasługują na taką nazwę.

Inż. Weronika Kumko

(1907-1990)

Urodziła się na Kresach we wsi Prokopowicze w powiecie Grodno. Od 1927 roku, po wyjściu za mąż, wspólnie z mężem Piłsudczykiem prowadzi gospodarstwo rolne i dużą pasiekę. W 1940 roku zostaje z trójką dzieci (w wieku 2, 9 i 10 lat) wywieziona na Syberię. Męża aresztowano wcześniej i wywieziono do Kufty.



Weronika Kumko (w środku)
na wrzosowisku wizytuje
pasiekę Piotra i Marii Lipianin
z Zebrzydowej (1955 r.)
Zdjęcia udost. A.Juchniewicz
Transport zimową porą w towarowych wagonach aż w okolice Irkucka, zimno głód i poniewierka dziesiątkują Polaków i nie każdemu była sądzona doga powrotna w rodzinne strony. Ile potrzeba wytrwałości i przebojowości aby tam przeżyć z dziećmi? Po dwóch latach ciężkich prac w syberyjskich lasach Weronika Kumko zostaje skierowana do kołchozowej pasieki. A oto jak wspomina w „Pszczelarstwie” (Nr 4/1955 r.) te nowe doświadczenia:


„W roku 1942 zatrudniona zostałam w charakterze kierownika dużej pasieki gospodarstwa rolnego Transportu Drzewnego w miejscowości Denisówka rejonu Tajszet, okręgu Irkuck. Pasiekę przejęłam w stebniku, gdyż było to 2 III, zaś oblot pszczół w tej okolicy w większości wypadków odbywa się w terminach 28 IV - 4 V zależnie od tego czy wiosna bywa wczesna czy opóźniona. Ustępujący pszczelarz poinformował mnie, że pasiekę umieszczono w stebniku 2 X 1941 r. i że szczególną uwagę zwrócić należy na regulowanie temperatury, by ciepłota w stebniku nie przekraczała 4°C.


Miałam już wówczas za sobą 13-letnią praktykę we własnej pasiece, jednak z zimowlą pszczół w stebniku zetknęłam się po raz pierwszy. Toteż brakowało mi doświadczenia w tym zakresie. Nie wiedziałam jak i kiedy odbywa się wystawianie pszczół do oblotu itp. Nawiązałam więc kontakt z kierownikiem pasieki kołchozu Szelichowo-Remikiem i kołchozu Iłanka-Kamowem, którzy z prawdziwą koleżeńską życzliwością dzielili się za mną doświadczeniami własnymi i zdobyczami długoletniej praktyki w zawodzie pszczelarskim. Po przepracowaniu jednego roku byłam już dobrze zorientowana w całokształcie prac i w różnych ważnych terminach, jak występowanie pożytku, zazimowanie pasieki i innych.”


Dalej czytamy: „W wyniku kłopotliwych doświadczeń nabrałam przekonania, że nie jest żadną sztuką prowadzić pasiekę pomyślnie przezimowaną i dać przeciętny zbiór miodu z 1 pnia – 100 kg, lecz najtrudniejszym zadaniem jest przezimować pomyślnie pasiekę w okresie 7 miesięcy w stebniku w ciężkich warunkach klimatycznych, gdy temperatura spada czasem do -55°C.”


W 1946 roku Weronika Kumko szczęśliwie powróciła z dziećmi na Ziemie Zachodnie. W 1947 roku osiedla się w Kłodzku i zostaje zatrudniona na stanowisku instruktora pszczelarstwa. Ma pod opieką pasieki w powiecie Kłodzko, Bystrzycę Kłodzką i Nową Rudę. Był to okres ciężkiej mozolnej pracy przy ratowaniu i odbudowie pasiek z powojennych zniszczeń. Dotkliwie odczuwanym był brak środków komunikacji i niejednokrotnie musiał wystarczyć tylko rower. Mimo tego przebywa stale w terenie, pomaga pszczelarzom i szkoli z zakresu hodowli matek oraz prawidłowego prowadzenia gospodarki pasiecznej. W tym okresie prowadzi też własną pasiekę (58 rodzin), w której dzielnie pomaga jej syn Jerzy. Hoduje i rozprowadza matki pszczele by jak najszybciej powiększyć ilość rodzin tak niezbędnych do zapylania roślin. Osiągnięcia, jakie są widoczne w tym rejonie to zasługa instruktorki pszczelarstwa Weroniki Kumko.


Zostało to zauważone i docenione. W 1951 zostaje awansowana na stanowisko Wojewódzkiego Inspektora Pszczelarstwa przy Wojewódzkim Wydziale Rolnictwa i Leśnictwa we Wrocławiu. Od tej pory ma duży wpływ na rozwój pszczelarstwa na całym Dolnym Śląsku. Nadal szkoli pszczelarzy i służy pomocą dojeżdżając bezpośrednio do pasiek w najdalsze zakątki województwa. Jest stałym bywalcem na wrzosowiskach i tam uczy pszczelarzy jak pozyskiwać cenny miód, kontrolując jednocześnie zdrowotność pasiek. Aktywnie uczestniczy przy zwalczaniu pierwszej inwazji choroby roztoczowej z prof. Stanisławem Kirkorem.


Szkoląc pszczelarzy sama też podnosi woje kwalifikacje zdobywając w 1957 roku dyplom inżyniera rolnictwa. Pomaga także w zdobywaniu środków na organizacje kilku wojewódzkich trutowisk, dzięki którym pszczelarze mogą unasienniać już matki trutniami z wyselekcjonowanych rodzin ojcowskich. W Nadleśnictwie Bystrzyca Kłodzka zakłada prywatne trutowisko do wyselekcjonowania pszczoły miejscowej przystosowanej do warunków górskich.


W 1973 roku pasieka Weroniki Kumko zostaje zakwalifikowana do hodowli takiej pszczoły pod nazwą „Sudecka”. Matki te były unasieniane tylko w warunkach górskich na trutowisku Pokrzywno jeszcze przez kilka lat. Za ten wysiłek otrzymuje Krzyż Zasługi, najwyższe odznaczenie pszczelarskie J. Dzierżona i wiele innych wyróżnień i odznaczeń.


Po przejściu na emeryturę jeszcze przez wiele lat aktywnie związana jest z działalnością pszczelarską. Wchodzi w skład Zarządu WZP we Wrocławiu i pisze kronikę pszczelarską WZP Wrocław. Również za te zasługi otrzymuje tytuł Honorowego Członka Związku Pszczelarskiego.
Pasieka przechodzi w godne ręce jej wychowanka – syna Jerzego Kumko, który drogę na Ziemie Zachodnie przebył razem z nią i rodzeństwem, poprzez Syberię.

Aleksandra Juchniewicz

Pierwsze pszczoły w jej rodzinnym domu pojawiły się niedługo po przyjeździe do Bolesławca z Nowogródka na Kresach. To mama Aleksandry kupuje „okazyjnie” od żołnierzy rosyjskich przyniesione do ich domu pszczoły w jakiejś skrzynce po amunicji. No i tak zaczęło się pszczelarzenie.


Kiedy mama zachorowała Aleksandra zmuszona jest zająć się pasieką. Tak polubiła te pszczółki, że od 1952 roku już samodzielnie prowadzi pasiekę. Szybko się uczy i wie, że w pojedynkę trudno będzie rozwijać pszczelarstwo. Rozpoczyna starania o założenie Koła Pszczelarzy w Bolesławcu. Wkrótce też zostaje wybrana na prezesa koła i energicznie zabiera się do prac organizacyjno-szkoleniowych. Koło zaczyna się szybko rozwijać i po niedługim czasie na członków wstępuje 120 pszczelarzy.


A oto co pisano w tym czasie o tej przebojowej pszczelarce w „Pszczelarstwie” (Nr 11/1965 r.): „Prezesem tego Koła jest rezolutna, wesoła kobietka, człowiek wielkiej energii i pracowitości – Aleksandra Juchniewicz. Obowiązek żony i matki, pani domu i dużej (60 pni) pasieki – umie ona harmonijnie łączyć z szeroką i efektywną działalnością społeczną. Jako członek Powiatowego Zarządu Kółek Rolniczych i Rady Nadzorczej RSO w Legnicy – może skutecznie czuwać nad interesami pszczelarzy w jej powiecie. Koło bolesławieckie jest w ogóle dobrze ustawione, Wszystkie jego Koła Miejscowe stanowią sekcje pszczelarskie przy Kółkach Rolniczych. Dzięki temu mogą korzystać z ulgowych świadczeń, jak przewóz pasiek na pożytki, obsiewanie nieużytków roślinami miododajnymi itd.”


A oto wypowiedź jednego z członków Zarządu Koła dla „Pszczelarstwa”: „Teraz naszej królowej chętnie pomagamy. Umie z ludźmi postępować a to jest ważne. Umie też świetnie organizować różne imprezy. A to też jest ważne. Zarząd Koła powiatowego to zgrany kolektyw.”


W późniejszym okresie jest też członkiem Rady Wojewódzkiej Związku Pszczelarzy we Wrocławiu i wchodzi w skład Rady Nadzorczej Spółdzielni Pszczelarskiej w Krakowie i tam też broni interesów pszczelarzy. Przez wiele lat jest członkiem Zarządu WZP we Wrocławiu itp. To w powiecie Bolesławiec powstaje słynne wojewódzkie trutowisko w Luboszowej, w budowie którego mają duży wkład pszczelarze z tego koła z prezesem Aleksandrą Juchniewicz na czele.


W tym czasie Aleksandra powiększa swoją pasiekę (do 80 rodzin), nadal organizuje różne szkolenia dla pszczelarzy, zajmuje się hodowlą matek i przekazuje swoją wiedzę innym początkującym pszczelarzom. Jak to wszystko pogodzić? Ileż trzeba mieć energii i przebojowości, aby czegoś nie zaniedbać...


Liczne nagrody, dyplomy i odznaczenia państwowe świadczą o jej zasługach, jakie ma w dziedzinie rozwoju pszczelarstwa. Ale najważniejsze to zaufanie i autorytet, jaki zdobyła wśród pszczelarzy. Zawsze uczynna i przebojowa i tak przez 20 lat prezesowania. Dlatego przyjęła się nazwa „żelazna prezeska”. Za długoletnią działalność pszczelarską otrzymała też tytuł Honorowego Członka Związku Pszczelarzy.


Obecnie na zasłużonej emeryturze nadal jeszcze pszczelarzy i na jej działce jest czynnych 5 uli. Lubi pszczoły i miód, więc bez nich nie wyobraża sobie życia.

Jan Baczmański
tel. (0)71 349 44 81
e-mail Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"