Obróbka miodu
W dużej części pasiek sezon miodobrań został już zakończony. W pozostałych wciąż w ulach znajduje się miód nawłociowy czy wrzosowy. Jednak już teraz pokusić się można o pierwsze podsumowania i wnioski płynące z bieżącego roku i doświadczeń z postępowania z miodem od chwili jego odebrania pszczołom.
Fot. azerbaijan_stockers/freepik
Jaki był sezon 2021?
To pytanie, na które każdy pasiecznik powinien odpowiedzieć sobie sam. Danych liczbowych określających tegoroczną produkcję miodu jeszcze nie ma, ale z doniesień napływających z kraju wyłania się obraz raczej optymistyczny. O ile miodobrania rzepakowe były raczej skromne z uwagi na wyjątkowo chłodną wiosnę, o tyle w czerwcu miód lał się wartkimi strumieniami. Lipcowe miodobrania także były udane. Był to rok bardziej miodny niż 2020, lepsza na ogół była także jakość pozyskanego produktu. Mam tu przede wszystkim na myśli zawartość wody w miodzie. W roku poprzednim zdarzało się, że niektóre partie zwożonych do pracowni korpusów zawierały miód o zawartości wody przekraczającej nawet 20%. W tym sezonie sytuacje takie należały do rzadkości. Niemniej jednak, z uwagi na zeszłoroczne trudności, podjąłem pewne działania, aby wyeliminować miód o zbyt wysokim udziale wody z oferty handlowej, a wynikiem tych prac zamierzam się podzielić. Na koniec będzie też kilka słów o kremowaniu miodu i karmieniu pszczół na zimę.
Po odebraniu miodu z uli
Wydaje się pozornie, że kwestia odbierania miodu z uli nie ma wpływu na jego jakość. Przekonanie to nie jest do końca prawdziwe. Przy tradycyjnym sposobie wybierania plastrów, w którym wyjmowana z nadstawek jest każda ramka z osobna, następnie omiatana z pszczół i przekładana do dowolnego typu transportówki, miodobranie dobrze jest wykonać z rana w pierwszy pogodny dzień po kilkudniowym załamaniu pogody. Takie warunki sprawiają, że zbieraczki mają niewielkie lub wręcz minimalne możliwości doniesienia świeżych partii nektaru i złożenia ich w tych plastrach, które powinny trafić do miodobrania. Pszczoły ulowe przez okres niepogody odparowywały zaś wodę z komórek z nakropem, przemieniając go w pełnowartościowy miód. Taki splot warunków pogodowych i pożytkowych tworzy więc idealne okoliczności do przeprowadzenia miodobrania.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Wedle amerykańskich doniesień wilgotność powietrza panująca w magazynie, w którym przechowywany jest miód przed wirowaniem, czy w samej pracowni, ma bardzo duży wpływ na zawartość wody w uzyskanym produkcie. Jeżeli wynosi ona 50%, to miód magazynowany w takich warunkach osiągnie docelowo wilgotność wynoszącą 15,9%. Jeżeli powietrze będzie mieć 60% wilgotności względnej, to miód finalnie uzyska 18,3% zawartości wody. Oczekując na miodobranie w plastrach w pomieszczeniu, gdzie wilgotność względna powietrza to 80%, miód ostatecznie może mieć udział wody wynoszący nawet 33,1%. To oczywiście warunki laboratoryjne. W trakcie każdej doby występują znaczące wahania dotyczące zawartości wody w powietrzu. Niemniej jednak te dane liczbowe dobrze uzmysławiają ryzyko związane z przechowywaniem korpusów w oczekiwaniu na miodobranie w niewłaściwych warunkach.
Po odwirowaniu miodu z plastrów
Zbyt duża wilgotność miodu jest czasem wykrywana już po odwirowaniu plastrów. Także na tym etapie pszczelarz jeszcze może podjąć działania w celu uratowania rozwodnionej partii produktu.
Dawniej, czy to ze specjalistycznych odstojników grawitacyjnych, czy z beczek, zbierano wierzchnią warstwę miodu po odstaniu. To w niej udział wody był największy. Odebrana partia nie nadawała się do sprzedaży, ale miód pozostający w pojemnikach nie był już obarczony ryzykiem fermentacji. Obecnie pszczelarze mają do dyspozycji specjalistyczne dehydratory.
Typowe urządzenie tego typu składa się z dolnego zasobnika na miód, dysków i wentylatora. Obecnie wydaje się, że efektywniejsze są modele dodatkowo wyposażone w opcję podgrzewania powietrza. Miód wlewa się do dolnego zasobnika. Jego pojemność powinna być dostosowana do potrzeb pasieki. Na rynku dostępne są urządzenia pozwalające na jednorazowy wsad o pojemności od 50 kg do 1000 kg miodu. Na osi nad poziomem miodu zamontowane są rotujące dyski.
Pobierają one miód z zasobnika, który rozpościera się na nich cienką warstwą. Na nią trafia nawiew powietrza i w ten sposób woda jest odparowywana z miodu. W tym roku zakupiłem takie urządzenie o pojemności 80 kg do swojej pasieki. W porozumieniu z zaprzyjaźnionym pszczelarzem zza granicy realizowaliśmy testy dwóch maszyn: mojej i jego, większego modelu o maksymalnym wsadzie wynoszącym 170 kg według tej samej metodyki. Wyniki tych prac oraz parametry wykorzystanych urządzeń prezentują poniższe tabele.
Wsad: |
Gatunek miodu: |
Wstępna wilgotność miodu: |
Temperatura miodu przed osuszaniem: |
Temperatura miodu po osuszaniu: |
Średnie tempo osuszania: |
Wilgotność miodu po osuszeniu: |
70 kg |
akacjowy |
19,5% |
32°C |
34°C |
1% /2 h |
17,5% |
150 kg |
akacjowy |
21,3% |
25°C |
29°C |
1% /2,5h |
17,3% |
Tabela 1: Wyniki osuszania miodu w dehydratorach o poj. 80 kg i 170 kg
Maks. wsad: |
Pobór mocy: |
Wentylatory: |
Objętość wypartego powietrza: |
Liczba dysków: |
Wymiary: |
Waga: |
80 kg |
700 W |
1 |
100 m3/h |
11 |
70/90/70 cm |
65 kg |
170 kg |
2000 W |
2 |
400 m3/h |
11 |
90/125/122 cm |
140 kg |
Tabela 2: Parametry dehydratorów
Doświadczenie to było przeprowadzone tylko raz.Dehydratory używane były jednak jeszcze kilkakrotnie w sezonie 2021 i na podstawie obserwacji oraz możliwych do wykonania w warunkach pracowni pszczelarskiej badań miodu, sformułować można następujące wnioski:
1. Im większy dehydrator, tym wolniej zmniejsza się zawartość wody w miodzie.
2. Im mniej miodu w osuszaczu, tym szybciej zmniejsza się zawartość wody w patoce.
3. Im bardziej mokry miód, tym łatwiej wyprowadzić z niego wodę. Wraz z obniżaniem się udziału wody w miodzie dalsze tempo osuszania spada.
[...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów
Kilka zaleceń dotyczących kremowania miodu
Materiał filmowy dotyczący kremowania miodu, który zamieściłem na kanale Pasieki Pogody Piątek w serwisie YouTube, wciąż wzbudza dość duże zainteresowanie. Co jakiś czas odbieram telefony z różnymi pytaniami dotyczącymi tego typu obróbki miodu. Spisałem te najczęściej powtarzające się i postaram się na nie odpowiedzieć możliwie wyczerpująco:
Kremownica z płaszczem grzewczym czy bez?
Płaszcz grzewczy przydaje się, gdy pszczelarz nie jest pewien, czy niezwłocznie będzie mógł rozpocząć kremowanie. W przypadku miodu rzepakowego może się okazać, że skrystalizuje on w zbiorniku i mieszadło nie ruszy. W takim przypadku ogrzanie wsadu rozwiąże ten problem. Sam proces powinien być jednak prowadzony w stosunkowo niskich temperaturach miodu i otoczenia, nieprzekraczających 20°C.
Jaki miód można kremować?
Nie jestem w stanie w swojej pasiece pozyskać wszystkich gatunków miodu, jakie dostępne są w Polsce. Kremowałem jednak miody: rzepakowy, wielokwiatowy wiosenny, faceliowy, lipowy i nawłociowy. Z nich uzyskuje się ładny krem, bez grudek. Różni się jedynie czas, jaki jest do tego wymagany. W przypadku miodów wiosennych kremowanie trwa krócej.
Czy do kremowania można wykorzystać miód gorszej jakości?
Wręcz przeciwnie! Poprawnie przeprowadzone kremowanie kończy się uzyskaniem produktu jasnego, o białokremowej barwie. Wszelkie zanieczyszczenia, jak np. kruszynki wosku, będą w nim jeszcze bardziej widoczne niż w miodzie płynnym. Miód nie może być także nadmiernie wilgotny. W takim przypadku będzie szybciej się rozwarstwiał (a nawet fermentował) niż zwykły miód.
Ile miodu kremować?
Radziłbym przygotowywać takie partie, jakie szybko można sprzedać. Kremowanie na zapas mija się z celem. Po pierwsze, popyt wciąż jest znacznie mniejszy niż na miód w tradycyjnych postaciach. Po drugie, krem miodowy jest dość nietrwały. Po kilku miesiącach traci atrakcyjność wizualną.
Czy warto kremować miód z liofilizowanymi owocami lub kakao?
Pewnie tak, choć to kwestia lokalnego popytu. Wciąż mam zapytania o tego typu produkty. To bardzo ciekawe uzupełnienie oferty o coś, co przykuwa wzrok i zainteresowanie na wystawach. Odrębnym zagadnieniem jest kwalifikacja prawna sprzedaży takiego miodu. Na podstawie przepisów RDH jest to możliwe, jednak przy SB nie ma takiej możliwości.
Na koniec o karmieniu pszczół przed zimą
Po odebraniu miodu i jego ewentualnej obróbce, w wielu miejscach w Polsce już w lipcu zachodzi potrzeba dokarmiania pszczół. Akurat jestem świeżo po lekturze dyskusji na temat karmienia zimowego, jaka odbyła się w grupie pszczelarskiej w mediach społecznościowych. Dotyczyła ona tego, czy lepszy dla zimujących owadów jest syrop cukrowy, czy któryś z gotowych pokarmów. Kolejny raz odniosę się do doniesień zza oceanu. Amerykańscy badacze spalali różne typy pasz dla pszczół i ważyli pozostający popiół.
Chodziło o ustalenie, jak wiele energii owady mogą uzyskać z konkretnego pokarmu i ile jest w nim pozostałości, które obciążą ich przewód pokarmowy. Syrop na bazie sacharozy okazał się najlepszy. Ustalenie najkorzystniejszego pokarmu zimowego było także przedmiotem badań naukowych realizowanych w Polsce. Cukier spożywczy okazał się lepszy nawet od niektórych gatunków miodu. Praktyka pokazuje jednak, że o ile rodziny są prawidłowo poprowadzone, zdrowe i w odpowiedniej strukturze wiekowej, to rodzaj karmy, jaką otrzymują, nie ma znaczenia dla powodzenia zimowli. Wracając do wspomnianej dyskusji w mediach społecznościowych – trafnie podsumował ją mój kolega pszczelarz, posiadacz 200-pniowej pasieki. Porównał on decyzję o wyborze pokarmu zimowego do wisienki na torcie. Stwierdził: „Gdy tort jest byle jaki, to i wisienka wygląda kiepsko”.
Życzę czytelnikom czasopisma „Pasieka”, by przygotowania do zimowli przebiegły poprawnie, a pozyskiwany miód pozyskiwany nieustanie poszerzał grono swoich zwolenników.
Michał Piątek
www.pogodnypiatek.pl