fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Dozowanie kwasu mrówkowego

Poniżej omawiam szczegóły dozowania i ustalania wielkości powierzchni wyparowywania kwasu mrówkowego stosowanego do zwalczania warrozy. Największą zaletą stosowania tego środka jest to, że szybko ulatnia się z plastrów i nie pozostawia po sobie żadnych śladów. Pragnę podzielić się z Państwem swoim 25-letnim doświadczeniem w stosowaniu kwasu mrówkowego, aby młodsi koledzy nie popełniali tych samych błędów, jakie ja popełniłem.

Po wypuszczeniu matek z izolatorów, już w lipcu rozpoczynam kontrole naturalnego opadu Varroa, najpierw raz w tygodniu a od początku sierpnia do późnej jesieni co 2 lub 3 dni we wszystkich rodzinach. Dopóki średni dniowy osyp Varroa mieści się w granicach (średnio do 3 szt.), to nie czynię jeszcze żadnych kroków w kierunku jej zwalczania. Kiedy jednak przekroczy ten stan, to decyduję się na przeprowadzenie zabiegu jej zwalczania przy pomocy 85% kwasu mrówkowego. Stosuję go już od 25 lat i to z bardzo dobrymi wynikami. Największą zaletą kwasu mrówkowego jest to, że bardzo szybko ulatnia się z ula i plastrów, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. W ciągu tych 25 lat wypróbowałem już chyba wszystkie możliwe sposoby jego dozowania. Rozpocząłem od wyparowywaczy, do których wkładałem paski papieru, poprzez kawałki gąbki, które nim nasączałem, aż do papierowych podkładek pod kufel z piwem.

Żaden z tych sposobów dozowania kwasu mrówkowego mnie nie zadowalał. Raz wyparowywało go za mało, innym razem za dużo, czyniąc pszczołom szkodę itp. Pewnego jednak dnia w sklepie pszczelarskim zauważyłem dozowniki kwasu mrówkowego, które sprowadzono ze Szwajcarii. Zauważyłem zaraz, że te dozowniki kwasu mrówkowego będą spełniały moje oczekiwania i zakupiłem parę sztuk. Wkładając pierwszy raz te dozowniki do uli postąpiłem zgodnie z krótką instrukcją, jaka była do nich dołączona i zaraz następnego dnia przeżyłem rozczarowanie, znajdując przed ulami masę nieżywych i półżywych pszczół. Tym niepowodzeniem jednak się nie zraziłem. Zaszkodziłem pszczołom, ale wyniszczyłem także warrozę.

Od tego dnia przeprowadziłem sporo eksperymentów z dozowaniem kwasu mrówkowego, przy pomocy tych właśnie dozowników. Napełniałem je małymi ilościami kwasu mrówkowego, zwiększałem i zmniejszałem powierzchnię wyparowywania itd. Robiłem sobie notatki, żeby mieć możliwość porównania danych, np. temperatury w czasie przeprowadzania zabiegu itp.
Od początku stosowania kwasu mrówkowego, doszedłem do mocnego przekonania, że kwas mrówkowy jest najlepszym środkiem do zwalczania warrozy, tylko trzeba wiedzieć jak go stosować. Po latach rozmaitych doświadczeń, doszedłem do przekonania, że chcąc przeprowadzić zabieg zwalczania warrozy kwasem mrówkowym najlepiej jest:

  1. 24 godziny przed rozpoczęciem zabiegu, napełniać dozownik większą ilością, a mianowicie 60 ml kwasu mrówkowego.
  2. Rozpoczynając zabieg, przed włożeniem dozownika do ula, najpierw nastawiać mniejszą powierzchnię wyparowywania kwasu mrówkowego.

Przeprowadzając zabieg zwalczania warrozy przy pomocy kwasu mrówkowego, trzeba brać pod uwagę następujące czynniki:

  • Temperaturę powietrza w czasie przeprowadzania zabiegu
  • Ilość i wielkość ramek w ulu
  • Ilość kwasu mrówkowego, jaką napełniamy dozownik, ponieważ ma ona duży wpływ na intensywność jego wyparowywania, co z kolei prowadzi do wielkości jego koncentracji w atmosferze ula.
  • Wielkość wylotu ula i wysokość temperatury powietrza w ciągu dnia i nocy.
  • Wilgotność powietrza. Przy dużej wilgotności powietrza kwas mrówkowy wykazuje słabsze działanie.

Wymienione czynniki mają poważny wpływ na skuteczność przeprowadzanego zabiegu.

Dane, jakie poniżej przytaczam odnoszą się do uli nadstawkowych z wysokim dnem, zimnej budowy. Do nadstawki zawieszam 11 ramek DNM. Dla porównania podaję, że wielkość plastrów w tych ramkach wynosi: 35 cm × 20 cm. Dozowniki, które stosuję są wykonane z tworzywa sztucznego w formie cienkich płyt ze szczelnym wgłębieniem, do którego włożona jest cienka gąbka tzw. Schwammtuch, która przed rozpoczęciem zabiegu jest nasączana kwasem mrówkowym. W górnej płaskiej części takiego dozownika, w prowadnikach znajdują się dwie bardzo cienkie płyty z prostokątnymi otworkami. Jedna z tych płyt jest mniejsza i dociska gąbkę. Tej płyty nie można przesuwać.

Drugą płytę można dowolnie przesuwać i przez to można dozownik zamykać lub na odpowiednią wielkość regulować (od 0 do 100 cm2 powierzchni wyparowywania kwasu mrówkowego). Moim zdaniem ten dozownik kwasu mrówkowego jest najlepszym rozwiązaniem jego dozowania.
Z obecnie stosowanych środków do zwalczania warrozy przyszłość ma tylko kwas mrówkowy, gdyż przy zachowaniu przez dwa lub trzy dni odpowiedniej jego koncentracji w atmosferze ula, wyniszcza Varroa także w zamkniętych komórkach z czerwiem.

Przeprowadzanie zabiegu zwalczania warrozy 85% kwasem mrówkowym
Chcąc przeprowadzić zabieg zwalczania Warrozy 85% kwasem mrówkowym postępuję w następujący sposób:
W dniu poprzedzającym rozpoczęcie zabiegu, napełniam dozowniki 60 ml kwasu mrówkowego. Dozowniki zamykam i tak pozostawiam do następnego dnia, aby kwas mrówkowy równomiernie nasączył gąbkę.
Rano następnego dnia nastawiam w zależności od ilości (i wielkości) ramek w ulu powierzchnię wyparowywania kwasu mrówkowego. W pniach pszczelich obsiadających 11 ramek w jednej nadstawce, ustawiam prawie zawsze na początku powierzchnię wyparowywania na 25 cm2.

Dozownik kwasu mrówkowego wkładam z dołu, do dennicy ula i nakrywam go cienką ścierką dla ochrony przed zanieczyszczeniami spadającymi z gniazda pszczelego.
Po upływie pewnego czasu przeprowadzam obserwację zachowania się pszczół na wylotach i w ulach. Taką obserwację zachowania się pszczół w ulach mogę prowadzić, ponieważ nie stosuję żadnych powałek, tylko nakrywam nadstawki przejrzystymi kawałkami folii. W miarę wzrastania koncentracji kwasu mrówkowego w ulu, przylatujące na wylot pszczoły, wyczuwając nowy nieznany i drażniący je zapach zaczynają niechętnie do niego wchodzić. Często takie pszczoły odlatują, żeby po paru sekundach wrócić z powrotem. Można zauważyć, że w początkowej fazie zabiegu pszczoły są irytowane. Po pewnym jednak czasie przyzwyczajają się do nieznanego i nowego dla nich zapachu i wszystko wraca do normy.

Po upływie ~ 6 godzin od czasu włożenia dozowników do uli, przeprowadzam pierwszą kontrolę działania kwasu mrówkowego. Jeżeli nie stwierdzę żadnego opadu Varroa na płytę kontrolną, to zwiększam powierzchnię wyparowywania o 5 cm2..

Po upływie kolejnych ~ 6 godzin przeprowadzam następną kontrolę opadu pasożyta. Jeśli w czasie tej kontroli stwierdzę, że kwas mrówkowy wykazuje działanie i warroza zaczyna opadać, to pozostawiam wielkość powierzchni wyparowywania tak jak jest. Nie stwierdzając osypu też pozostawiam tę samą powierzchnię wyparowywania, a to z tego względu, że nocą może znacznie obniżyć się temperatura powietrza i to może skłonić pszczoły do mniej intensywnej wentylacji. Wyparowywujący w ulu kwas mrówkowy potrzebuje trochę czasu, żeby najpierw nasycić plastry i przeniknąć do wnętrza komórek z larwami czerwiu. Następnego dnia, jeśli Varroa będzie niszczone, to wszystko powinniśmy tak pozostawić bez zmian. Warto jest przeprowadzać teraz dzienne kontrole i notatki opadu zniszczonego pasożyta.

Jeśli następnego dnia nie stwierdzę jeszcze żadnego opadu, to bez wahania znowu zwiększam o 5 cm2 powierzchnię wyparowywania. W zależności od pory roku może się okazać, że 35 cm2. powierzchni wyparowywania kwasu mrówkowego będzie za małą, żeby wytworzyć odpowiednią koncentrację kwasu mrówkowego w atmosferze ula, w której Varroa ginie. Do takiej sytuacji może dojść latem przy temperaturach powietrza powyżej 23 stopni C. Przy takich temperaturach nie powinno się kwasu mrówkowego stosować, ponieważ przez bardzo intensywną wentylację w ulu jego większość zostanie wydalona. Latem przy wysokich temperaturach warto jest nawet i kilkanaście dni poczekać z przeprowadzeniem takiego zabiegu, ale pod warunkiem, że rodziny nie są bardzo porażone warrozą. Powierzchnię wyparowywania kwasu mrówkowego można stopniowo o 5 cm2 dalej zwiększać i to tak długo, aż kwas mrówkowy rozpocznie niszczyć pasożyta.

Może się jednak zdarzyć, że przeprowadzając ograniczenie czerwienia matki pszczelej, przez 24 dni (4 × 6 dni), na jednej ramce w izolatorze, że przez takie posunięcie w takim stopniu usuniemy Varroa z pni pszczelich, że przeprowadzając zabieg kwasem mrówkowym możemy żadnego opadu Varroa  nie stwierdzić. Dlatego bardzo ważnym jest przeprowadzanie naturalnego opadu Varroa przed przeprowadzeniem zabiegu. Po co bowiem przeprowadzać zabieg zwalczania warrozy kwasem mrówkowym czy jakimś innym środkiem, jeśli tej w pniach pszczelich może nie być, lub może jej być bardzo mało. Ja radzę tylko, żeby ostrożnie rozpoczynać dozowanie kwasu mrówkowego i obserwować zachowanie się pszczół. Stwierdzając, że Varroa jest przez kwas mrówkowy niszczona, to powinniśmy przez 2 dni pozostać przy ustalonej powierzchni wyparowywania kwasu. Czy zniszczyliśmy je również w czerwiu, okaże się dopiero po zakończeniu zabiegu. Jeśli udało się tego dokonać, to jeszcze przez 12 dni pasożyt będzie z czerwiu opadał. Moja ostatnia rada: nie zrażać się niepowodzeniami. Praktyka czyni mistrza.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Konrad Hajduczek


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"