fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Ta noc była nasza


fot.©Dariusz Małanowski

Ta noc, poprzednia i trzy dni. Te chwile spędzone razem były tylko nasze. Właśnie tam, w tym „zakątku świata”, który „śmieje się do mnie najbardziej ze wszystkich”, znów spotkaliśmy się.

To my, pszczelowolacy, po pięciu długich latach nareszcie wróciliśmy „do siebie”. Do naszej zaczarowanej szkoły, do czasów naszej młodości, z których zostały tylko szczęśliwe wspomnienia. Bo złych chwil nikt nie pamięta, pewnie ich zresztą wcale nie było. Dlatego przez kolejne pięć lat znów serca wyrywać się będą do naszego miejsca „nad rzeką, na pagórku”.

Tak, to już dwunasty zjazd absolwentów Technikum Pszczelarskiego, szkoły, która za 5 lat będzie obchodzić 70-lecie swojego istnienia. Do dziś jej mury opuściło 2 060 uczniów-pszczelarzy. Rozjechaliśmy się po świecie, wróciliśmy do naszych domów rodzinnych, założyliśmy nowe rodziny, wychowaliśmy dzieci, część z nas piastuje już wnuki. Pracujemy w różnych zawodach, nie tylko tych związanych z pszczelarstwem i rolnictwem. Realizujemy się we wszelkich dziedzinach gospodarki. Nie brak wśród nas nie tylko rolników, ale i policjantów, budowlanych, górników, urzędników, nauczycieli, samorządowców, naukowców, a nawet duchownych. Ale nie o tym rozmawialiśmy na naszym absolwenckim święcie.

Nie to ważne co teraz robimy, ile mamy dzieci i jaką będą one robić karierę. Najważniejsze są wspomnienia wspólnie spędzonych lat tam, w tym czarownym miejscu. Wspomnienia nauki i zabawy, szkolnych przyjaźni i miłości, a nawet szkolnych problemów, które teraz, po latach widzimy jak po raz kolejny oglądany sentymentalny film…

Zjazd odbył się według tradycyjnej, „gotowej” receptury. Już w piątek 1 października zaczęli przybywać pierwsi absolwenci. Okrzyki radości, buziaki, uściski, potem wspólne śpiewanie przy ognisku do późnych godzin nocnych. W sobotę przybywali kolejni pszczelowolacy, by w południe zapełnić szczelnie salę gimnastyczną, szkolne kawiarenki, ławki w pszczelowolskim parku… Wszędzie spacerowały grupki absolwentów próbujących rozpoznać w mijanych osobach swoje koleżanki i kolegów z klasy. A zmienili się niektórzy nie do poznania, choć są i tacy, którzy do dziś tryskają (prawie) młodzieńczą urodą.

Wcześniej na wspólnej mszy świętej wspomnieliśmy tych, których nie ma już między nami. Na żabiowolskim cmentarzu oddaliśmy hołd twórcom szkoły i jej niepowtarzalnej atmosfery. Każdy z nas pamięta ich przecież, jeszcze tak niedawno spacerujących alejkami Pszczelej. Teraz kadrę stanowią już nasi koledzy z klasy, a co będzie za kilkadziesiąt lat?

Zasadnicza część oficjalna okraszona występami artystycznymi była bardziej świętem pszczelarskim niż szkolnym. To oczywiste, wszak stąd się wywodzi elita polskiego pszczelarstwa, a bez względu na dalsze losy absolwentów szkoła kształci przecież pszczelarskie kadry. Były więc wystąpienia, wręczenia pszczelarskich odznak i dyplomów, dyskusje oscylujące wokół pasiek i pszczelarskich problemów. Później – aż do wieczora – czas na wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia… A wieczorem – bal absolwentów, aż do świtu, do utraty tchu, do zapomnienia o całym świecie, który pozostał sobie gdzieś tam daleko.

Niedziela była dniem pożegnań, wymiany adresów i telefonów oraz obietnic spotkania się w tym samym gronie za kolejnych pięć lat. Powoli wyruszaliśmy do domów, a rozstać się nie było łatwo. Jeszcze jeden spacer pod pałacyk, do gospodarstwa, na stadion. Ostatni rzut okiem na szkołę, internat i niestety, powrót w codzienność.

Do zobaczenia, nasza Szkoło!

Sławomir Trzybiński


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"