fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Nasze rośliny i pszczoły

Był taki czas, kiedy corocznie wywoziłem część pasieki na rzepak. Zawsze po rzepaku pszczółki korzystały jeszcze z kolejnych pożytków. Były zasiewy maku, który pszczoły wręcz oblegały, do tego seradela, wyka, peluszka… Jak łatwo się domyśleć, były to czasy dość odległe. Te rośliny były siane z myślą o krowach, koniach i owcach, których wtedy były pełne obory. Siano też lucernę i nawet tutaj, w Wielkopolsce, czerwoną koniczynę.

Pewnego lata powrót moich pszczół z pożytku się opóźnił, gdyż z powodów zdrowotnych nie mogłem dźwigać. Zaczął się już lipiec, ale zbytnio się tym nie przejmowałem, kwiecia bowiem nie brakowało, zarówno chwastów, jak i wspomnianej koniczyny. Było jej około 3 ha nasiennej i kilkanaście na paszę. Pogoda zrobiła się wspaniała, przez tydzień nie było na niebie ani chmurki, ani nie wiał wiatr.

podkurzacz w pasiece
fot.© Roman Dudzik

Faza księżyca najbardziej dla zbiorów miodu korzystna. Wszystko więc pasowało oprócz jednego – w moich ulach nie było pszczół kaukaskich. Miałem „Sklenarki” 47, których 12 sztuk kupiłem w poprzednim roku u znanego hodowcy ze Śląska, kilka matek „dzikich” oraz Włoszki, oryginalne oraz mieszańce wychowane już przeze mnie. Pszczoły przez tydzień na koniczynie wręcz szalały.

Codziennie sprawdzałem na kwiatach, czy zbierają nektar i zawsze wynik był pozytywny. Byłem zaskoczony. Nadstawki były prawie pełne, przy czym miodu u czystych Włoszek było znacznie więcej, a u „dzikich” prawie wcale. Miodu oczywiście wybrałem sporo, ale był to w zasadzie wielokwiat, gdyż część pszczół szła na las.

Ale to mnie już nie interesowało. Nie wiem, jak długie języczki miały wtedy moje pszczoły i inne cechy, ale miodu nazbierały. I myślę, że w takich warunkach pożytkowych i pogodowych miód przyniosłyby każde pszczoły, aby tylko pracowite i nierojliwe, co potwierdza słaby zbiór u moich „dzikusek”.

W każdym razie Włoszki miód przyniosły i przynoszą, a mam z nimi do czynienia już 40 lat. Bywało, że stanowiły u mnie nawet połowę pasieki, a przypomnę, że przez większość pszczelarzy są one krytykowane jako nadające się jedynie na bardzo obfite pożytki i bardzo skłonne do rabunków. Ja tego nie potwierdzam, w każdym bowiem roku miałem miód, nie tylko w tym opisanym rekordowym sezonie.

Obfite czerwienie, będące na ubogich pożytkach u tych pszczół mankamentem, można przecież ograniczyć sztucznie, przy pomocy kraty odgrodowej, a wtedy na pewno „nabiją” do pełna nadstawki. Roją się rzadko, a rabunki nie będą stanowić problemu w pasiece składającej się z samych silnych rodzin. A na jesieni trzeba je karmić, karmić… i to cała tajemnica. Oczywiście mowa o w miarę czystych Włoszkach, nie można danej linii trzymać „na dziko” przez kilkadziesiąt lat, bez odnawiania pogłowia „świeżą krwią”.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Stanisław Kaczmarek


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"