fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Wiosna, ach to ty!




© J a n u s z P u d e ł k o

Dopiero prawdziwą wiosną, kiedy zakwitnie podbiał a skowronki zaczną dzwonić na błękitnym niebie, można będzie wyruszyć do pasieki, by sprawdzić, czego potrzeba pszczołom. Wcześniej ingerencja pszczelarza mogła im bardziej zaszkodzić niż pomóc. Zresztą na dobrą sprawę i teraz tradycyjnie wykonywane przez większość pszczelarzy zabiegi nie są do niczego potrzebne, bowiem pszczoły same zrobią to, co do nich należy. Nie trzeba więc im w tym przeszkadzać.

Taka rada może się wydać dziwna każdemu, kto przyzwyczaił się pomagać pszczołom już od pierwszych wiosennych dni. Wszystkie podręczniki zalecają bowiem w pierwszej kolejności podmiatanie osypu zimowego, wymianę i odkażanie dennic, wymianę zawilgoconych poduszek i mat oraz usunięcie nadmiaru nie obsiadanych przez pszczoły plastrów. Później proponuje się odsklepianie plastrów, mające na celu zintensyfikowanie czerwienia i pozbycie się pozostałych po zimie zapasów cukrowych. Następnie można wyrównywać siłę rodzin, zasilając słabsze czerwiem i pszczołami, a silniejsze osłabiając. W ulach wielokorpusowych polecane jest przestawianie korpusów, mające jeszcze bardziej przyspieszyć rozwój będących w znakomitej kondycji rodzin. By z kolei oszczędzić sił wyczerpanym zimowlą pszczołom, powinno się wstawić do uli poidełka z czystą, najlepiej ciepłą wodą. Natomiast rodziny, które powinny wykorzystywać pierwsze pożytki wiosenne, dobrze jest podkarmiać, by jeszcze bardziej przyspieszyć ich rozwój.


Czy te wszystkie prace są naprawdę potrzebne? A może da się je zastąpić innymi zabiegami, wykonanymi odpowiednio wcześniej, nie angażującymi w takim stopniu pszczelarza i nie przeszkadzającymi pszczołom? Każde bowiem zajrzenie do ula wczesną wiosną to nie tylko niepokojenie ich. To również obawa schłodzenia gniazda, podczas gdy to cenne ciepło wytwarzane jest przez wyczerpane już pszczoły urodzone w zeszłym roku, mające za sobą długą zimę i karmienie tegorocznego czerwia. Dlatego warto przyjrzeć się prawdziwym potrzebom pszczół w tym okresie oraz efektom i kosztom niektórych zabiegów tradycyjnie wykonywanych przez wielu pszczelarzy na początku wiosny.

Przeglądając literaturę i czasopisma pszczelarskie, można znaleźć opisy wielu metod wiosennego poprawiania kondycji rodzin pszczelich lub wręcz ich ratowania. Wszystkie porady dotyczą okresu po pierwszym oblocie, gdy pszczoły już na dobre pracują, a temperatura przynajmniej w dzień jest na tyle wysoka, że w ulach można wykonywać różne zabiegi. Nie znajdzie się za to zaleceń, jak postępować z najsłabszymi rodzinami wcześniej, na przedwiośniu, zwłaszcza wtedy gdy mimo kalendarzowej wiosny zima trwa w najlepsze. Jedyna propozycja to ratowanie zagrożonych głodem pszczół przez podanie na powałę placka z ciasta miodowo-cukrowego. W każdym opisywanym przypadku konieczność pomagania pszczołom wynika z błędów popełnionych w czasie przygotowania pasieki do zimy. Ratunku potrzebują tylko niektóre rodziny, czy to z różnych przyczyn słabe, czy też zagrożone głodem. Inne rozwijają się normalnie, a niektóre są w tak dobrej kondycji, że czerw i pszczoły   pochodzące od nich można bez większego uszczerbku użyć do zasilenia słabszych rodzin. Często nawet takie osłabienie najdynamiczniej rozwijających się rodzin będzie dla nich korzystne, ponieważ zapobiegnie wchodzeniu ich w nastrój rojowy. Są więc rodziny, które nie dość że nie potrzebują pomocy, która przyspieszyłaby ich rozwój, to jeszcze trzeba je hamować w rozwoju. Warto się więc zastanowić, jakie są przyczyny ich nadzwyczajnej kondycji i czynniki te zastosować w pozostałej, słabszej części pasieki.


© J e r z y J ó ź w i k

Główna tajemnica dobrej zimowli i dużej siły rodzin już od pierwszych dni wiosny tkwi w ich kondycji pod koniec lata. Silne rodziny o właściwym składzie biologicznym zgromadzą więcej zapasów na zimę, nie będą bowiem ulegać rabunkom. Również pierzgi będzie w nich więcej, gdyż w silnych rodzinach jest dużo zbieraczek, wykorzystujących każdy ciepły jesienny dzień na loty po pyłek. Zimą silne rodziny nie wyczerpują się tak szybko jak słabe, ponieważ każda z pszczół mniej się napracuje przy wytwarzaniu ciepła. Wynika to ze stosunku powierzchni kłębu zimowego do liczby pszczół. W słabych rodzinach na każdą pszczołę przypada większa powierzchnia kłębu, przez którą ciepło wydostaje się na zewnątrz, niż w silnych. Wytwarzanie ciepła to wyczerpująca praca, dlatego pszczoły w słabych rodzinach szybciej się starzeją i żyją krócej. Pszczół ubywa więc w nich szybko, większy jest osyp zimowy i przy przedłużającej się zimie może dojść do sytuacji, że w marcu lub kwietniu w ulu zostanie matka otoczona garstką dygocących z zimna i głodu robotnic. Mało tego, wzmożone spożywanie pokarmu przez pszczoły w środku zimy sprawia, że zaczynają one wytwarzać mleczko, którym karmią matkę. W gnieździe pojawia się czerw, który nie tylko trzeba karmić i ogrzać, ale na którym zaczynają się reprodukować przebywające dotychczas na pszczołach roztocza Varroa destructor.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Sławomir Trzybiński
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"