fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

Pasieka bez chemii

W pasiece jest tak jak w życiu: wiele rzeczy jest potrzebnych, ale też wielu należy unikać. Zawsze staram się o tym pamiętać – pewnie jest to pokłosiem wychowania, środowiska, w którym się wyrosło, a także życiowych doświadczeń. Tak my, jak i nasze pszczoły, żyjemy w otaczającym nas środowisku, które powinno być możliwie najbardziej zgodne z naturą.


fot.©Roman DudzikDlatego powinno w nim
być najmniej chemii, nie tylko
w pożywieniu, powietrzu, wodzie,
ale w pierwszym rzędzie
w naszym i naszych
pszczół mieszkaniu.
Dla nas będą to mury,
ściany, meble, dywany,
a dla pszczół ul
i jego wyposażenie.
To wszystko może być przyjazne,
obojętne lub szkodliwe.

Każdy materiał konstrukcyjny emituje promieniowanie, dla żywych organizmów korzystne lub niekorzystne. Kiedyś spaliśmy na siennikach z żytniej lub jeszcze lepiej owsianej słomy. W razie wystąpienia choroby pod posłanie kładło się wierzbowe gałązki. Częstokroć to wystarczyło by pozbyć się dolegliwości. Tak samo skóry zwierząt, wełna owcza, błamy – takie naturalne materiały poprawiają naszą kondycję. Ale stosowane od lat w wyposażeniu mieszkań wykładziny, sztuczne dywany, okleiny powodują jej obniżenie, czego skutkiem są alergie u dzieci oraz osób dorosłych. Jeszcze gorsze skutki niesie spożywanie w miejsce naturalnej żywności „bomb chemicznych”.

Pszczoła to taki sam organizm jak nasz i wielka ilość chemii nie pomoże jej przetrwać. Chemiczny ul ułatwi nam pracę, ale czy pomoże pszczołom? Wolę nie sprawdzać i dlatego część pasieki mam w ulach słomianych. Jako że pasieka stoi na skraju lasu, ule te są z zewnątrz otynkowane gipsem z niewielką domieszką cementu. Dawniej pszczelarze niemieccy zastępowali to łajnem krowim mieszanym z gliną. Nie chcę być tak dalece ekologiczny, może gdybym żył jakieś 100 lat wcześniej, to bym stosował i taki materiał. Ale maty stosuję słomiane lub trzcinowe, izolatory w obudowie drewnianej, beleczki odstępnikowe z drewna liściastego, a poduszki z suszonego mchu lub liści paproci. Ul zbudowany jest z drewna, z izolacją między ścianami z suszonej paproci, w niektórych tylko na zewnątrz jest twarda płyta pilśniowa. Ule w budowie zbliżone do tych polecanych przez naszego mistrza, Wiktora Widerę. Nie stosuję styropianu, pianki, a wewnątrz ula folii ani blachy.

Gniazda po zimie są suche bez użycia żadnych żarówek czy grzałek, nie ma grzybicy ani nosemy. Suche gniazdo na przedwiośniu to wielki sukces w gospodarowaniu, wtedy trzeba tylko westchnąć do niebios o dobrą pogodę na wiosnę.

Nie wiem, kto i kiedy wymyślił ul wielkopolski o ścianach pogrubionych, przez co jest on niezmiernie ciężki. To bezmyślny wynalazek, który cofnął pracę przy pszczołach o wiele dziesięcioleci. Są pszczelarze, którzy zmniejszają lub likwidują pasieki, bo nie mogą już dźwigać takich ciężarów. Pierwsi więc konstruktorzy uli mieli wystarczającą wiedzę i intuicję, a późniejsze zmiany oraz poprawki nie miały znaczenia lub były zupełnie niepotrzebne, przynajmniej w zachodniej Polsce.

Jeśli ktoś zdecyduje się na budowę uli ze słomy, to lepsza jest z pól o glebie żwirowatej i piaszczystej, gdyż będzie zawierać więcej krzemu. Deski, z których wykonane są ule muszą być suche. Nie jestem zwolennikiem ciągłego skrobania ula z propolisu i wypalania go, ale to jest moje zdanie i nie każdy musi się ze mną zgodzić. Dla ułatwienia wykonywania prac pasiecznych należałoby korzystać z kalendarza księżycowego (uwzględniającego fazy księżyca). Unika się wykonywania wszelkich prac podczas pełni – pszczoły są wtedy negatywnie pobudzone, a zabiegi lecznicze przeprowadza się zaraz po pełni. Trzymam się głównie tych dwóch zasad, gdyż całkowite podporządkowanie prac pasiecznych kalendarzowi księżycowemu jest kłopotliwe, przede wszystkim ze względu na pogodę. Dodam tylko, że w dni liścia pszczoły są najbardziej ożywione, pełne energii i chęci zbierania nektaru. Energia życiowa pszczół zwiększa się, jeśli przed jesienią i zimą zerwiemy trochę kitu i wpuścimy nieco promieni świetlnych do ula. Pszczoła nie jest we wszechświecie wyjątkiem i na Kosmos reaguje jak każda żywa istota.

Pszczoły, wychowując matki we własnym zakresie, właśnie z tych rytmów korzystają i dlatego matki wychowane naturalnie – rojowe i z cichej wymiany – są najpłodniejsze. Za to nie mają żadnego wpływu na kojarzenia i liczą po porostu na szczęście. Gdy matce uda się spotkać ze wartościowym trutniem, to rodzina przez kilka lat będzie w czołówce pasieki.  Do uli nie należy wprowadzać nie tylko chemii, ale też żadnych pożywek. Stwórca tak pszczoły zabezpieczył, że na przedwiośniu wystarczy im tylko trochę miodu i pyłek. Pyłek musi być różnoraki, z różnych roślin, które powinny rosnąć wokół pasieki. Jeśli ich nie ma, to trzeba je sadzić lub pszczoły przewieźć w inne miejsce. Marna jest przyszłość pszczół i ludzi, jeśli będą żyć na syntetycznych witaminach.

Pszczoły mają wystarczającą wiedzę, jak żyć i my nie musimy ich tego uczyć. Intuicyjnie wiedzą, jak dobrze zimować, gdyż mają to w genach. Nie znaczy to, że można je puścić „na żywioł”, gdyż skończy się to katastrofą. Ale wszelkie zabiegi należy prowadzić zgodnie z rytmem przyrody: to, co właściwe dla wiosny, robimy wiosną, co dla jesieni – jesienią. Myślę tu zwłaszcza o przyspieszaniu rozwoju rodzin przez podkarmianie i jego spowalnianiu przez drastyczne „zalewanie” gniazd pokarmem lub zamykanie matek. Są to zabiegi „naprawcze” w sytuacji, gdy jakieś wcześniejsze czynności wykonaliśmy źle.
Marzy mi się współczesna „ekologiczna” pszczoła, która w obecnych warunkach byłaby tak wydajna i zdrowa jak te użytkowane przez pszczelarzy przed kilkudziesięciu laty. Fakt, nie było wtedy warrozy i wszechobecnej dziś chemii. Ale może naszym hodowcom uda się uzyskać taką pszczołę, która będzie we właściwym czasie się rozwijać, dobrze zimować, dobrze pracować na współczesnych pożytkach, dla której nie będą potrzebne żadne nowoczesne wynalazki, drogie i nie mające nic wspólnego z naturą.

Stanisław Kaczmarek


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"