fbpx

NEWS:


Steve Taber pisze o Polsce

W „Pasiece” nr 1/2009 ukazało się wspomnienie o uczonym amerykańskim S. Taberze i jego pobycie w Polsce. Zapewne zainteresuje czytelników „Pasieki” jak Steve Taber wspomina swój pobyt w Polsce i jak widział Polskę w czasie swego pobytu. Niektórzy z nas już zapewne zapomnieli jakie zwyczaje panowały wtedy w naszym kraju.


Steve Taber uważał, że jeżeli pragnie się poznać pszczelarski świat i spotkać wielu interesujących pszczelarzy praktyków i naukowców należy brać udział w Międzynarodowych Kongresach Apimondii. Dlatego też w 1963 r. pojechał na XIX taki Kongres do Pragi Czeskiej. Spotkaliśmy się tam. Mąż już wcześniej znał Steve’a, gdyż będąc w USA w 1958 r. współpracował z nim w Baton Rouge, a następnie korespondowali ze sobą. Taber interesował się Polską. Dlatego z Pragi, gdzie byliśmy samochodem, przywieźliśmy Steve’a i jego pierwszą żonę Martę, do Skierniewic, siedziby Zakładu Pszczelnictwa SGGW.


Taber wspomina swój pobyt w Polsce w artykule „A Lady Beekeeper in Poland” (Niewiasta pszczelarka w Polsce), który ukazał się w popularnym amerykańskim czasopiśmie pszczelarskim „American Bee Journal” w 1988 r. (128(6): 435-438). Pierwszy kontakt z Polską to krajobraz widziany z okien samochodu na długiej trasie od Łysej Polany do Skierniewic.


Na początku artykułu, dla porównania, Taber podaje, że w USA jest około 200 000 pszczelarzy, a Polska wydaje się krajem pszczelarzy, gdyż jest ich tu około 300 000 wobec tylko 30 000 000 ludności. Autor wylicza, że aż 1% ludności kraju stanowią pszczelarze. Uważa, że jest to aż trudne do wyobrażenia sobie. Zaznacza jednak, że poszczególni polscy pszczelarze mają mało uli. Najwięcej 300, a najczęściej 40 lub nawet mniej.


Dlaczego właśnie Polska? – zastanawia się autor jadąc tu ponownie w 1987 r. na 31. Międzynarodowy Kongres Pszczelarski Apimondii, który odbywał się w Warszawie. Po pierwsze, dlatego, że był tam już 25 lat temu i był bardzo zadowolony z tego pobytu. Po drugie, dlatego, że ma tam dwoje bardzo dobrych przyjaciół, których chciałby ponownie spotkać. Jako jednego z nich wymienia prof. Jerzego Woyke, który wg Tabera jest obecnie największym pszczelarzem naukowcem na świecie (tu ironiczna uwaga, że poza nim samym). Drugim jest dr Zofia Konopcka, z którą współpracował swego czasu przez 6 miesięcy w Baton Rouge, a która pracuje obecnie w małym miasteczku Puławy, gdzie znajduje się Oddział Pszczelnictwa Instytutu Sadownictwa.
Tak więc Taber planował wyjazd na Kongres, odwiedzenie przyjaciół, a także poznanie innych polskich pszczelarzy. Pisze dalej, że liczy na to, że na Kongresie spotka wielu dawnych przyjaciół oraz pozna nowych.


Taber pisze, że od razu na początku natknął się na bardzo dziwaczny obyczaj polskiego rządu. Otóż w hotelu opłata za pobyt od obywateli krajów kapitalistycznych była trzykrotnie wyższa, aniżeli od osób przybywających z krajów komunistycznych. Jeden z jego nowych włoskich przyjaciół, dowiedziawszy się o tym powiedział, że jest komunistą. Na co recepcjonista w hotelu odpowiedział: „no tak, ale przyjeżdża Pan z kraju kapitalistycznego”. Innym dziwnym wymaganiem polskiego rządu była konieczność wymiany 15 $ na polską walutę za każdy dzień pobytu w tym kraju.


Następnie Taber opisuje swoje spotkanie z Lidią, pszczelarką, słowiańską pięknością, która napisała do niego 6 miesięcy wcześniej najdłuższy list, jaki kiedykolwiek otrzymał. Spotkali się z trudem w wielkim tłoku, jaki panował na Kongresie, na który zjechało do Warszawy około 4 000 uczestników. Było to u wejścia do ogromnego gmachu wybudowanego przez Rosjan dla Polaków, a nazywanego Pałacem Nauki i Kultury. Taber pisze, ze jest to najdziwniejszy budynek, w jakim kiedykolwiek był. Zawsze tam błądził i musiał pytać strażników o drogę.


Po Kongresie Taber pojechał na parę dni do Lidii do Katowic. Pisze, że z Warszawy jedzie się tam 3 godziny pociągiem pośpiesznym, a 6 godzin osobowym. Spędził 3 dni z Lidią i jej matką, które okazały się najbardziej gościnnymi osobami na świecie.


Taber opisuje jak odwiedził jednego z przyjaciół Lidii, starego pszczelarza, który pomagał jej w pracy i w studiach. Podczas II Wojny Światowej był on partyzantem, walczącym z Niemcami. Obecnie traktowany był jako bohater. Także i Taberowi wydawał się bohaterem. Taber spędził całe popołudnie u tego pszczelarza zwiedzając jego pasiekę. Następnie zwiedzili okrutny obóz zwany Auschwitz, gdzie zginęło tylu niewinnych ludzi. Taber podaje, że był prawdziwie przygnębiony i uznał, że każdy człowiek na świecie powinien odwiedzić ten obóz, aby nigdy już coś podobnego się nie wydarzyło. Auschwitz to nazwa niemiecka. Dla osób, które chciałyby odwiedzić ten obóz autor podaje polską nazwę obozu: Oświęcim.


Taber pisze, że tak dobrze czuł się w Polsce, iż postanowił jeździć tam zawsze ilekroć tylko będzie mógł. I wybrał się tam ponownie w lutym 1988 r. Tym razem w Polsce było zimno i autor nie zabrał ze sobą dostatecznej ilości ciepłych ubrań. Autor podkreśla, że jeżeli mieszka się w Kalifornii zapomina się, że większość ludności świata musi co roku przeżywać trudne zimy. Zwiedził wtedy dwa interesujące miejsca. Pierwsze to pasieka Lidii, położona u podnóża Karpat, na południu od Krakowa, obok niewielkiego miasteczka Krzczonów (1 000 mieszkańców). Lidia prowadziła pasiekę od 1983 r., miała 41 pni. Produkowała pyłek i miód. Pyłek sprzedawała po 6 000 zł za 1 kg (tj. w przybliżeniu 6 $ za 1 funt), a miód po 2 000 zł za 1 kg (tj. 2 $ za 1 funt). Produkowała rocznie 200-400 kg miodu spadziowego.


Lidia należała do Katowickiego Związku Pszczelarskiego, który liczył około 200 członków. Byli to głównie mężczyźni w wieku 50 lat (80%) i tylko 2 kobiety.


Drugie, to miejsce, gdzie żył, pracował i zmarł wielki polski pszczelarz Jan Dzierżon. W 1845 r. Dzierżon stwierdził, że trutnie pochodzą z jaj niezapłodnionych. Ponadto dużo pisał o pszczołach, starając się pomóc społeczeństwu w lepszym zrozumieniu tych przepięknych stworzeń. Napis na jego kamieniu nagrobnym wyryty jest i w języku polskim i w niemieckim, pokazując jak wielkim był patriotą i pszczelarzem. Uhonorowaniem Dzierżona przez polski rząd było utworzenie muzeum (Kluczbork – przyp. Autorka) jego imienia oraz naukowego laboratorium, tam gdzie pracował (Łowkowice – przyp. Autorka).

prof. dr hab. Halina
Woyke


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"