fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 8

UWAGA! Artykuł pochodzi ze starych wydań Pasieki. Część wiedzy może być już nieaktualna. 

Pamiętaj by zawsze sprawdzić informacje w nowszych numerach "Pasieki". Wiele informacji z zakresu leczenia pszczół lub gospodarki pasiecznej uległo zmianie. Informacje zawarte w tym artykule utrzymujemy na stronie w ramach archiwizacji wiedzy pszczelarskiej. 

Varroa destructor – skuteczne zwalczanie czy ciągła walka? Cz. 5.

Do tej pory jedynie ograniczaliśmy populację Varroa destructor w naszych pasiekach. Nadszedł jednak czas na zwalczenie pasożyta w rodzinach pszczelich przed zimowlą z taka skutecznością, abyśmy wiosną w przyszłym roku nie musieli stosować żadnych zabiegów varroabójczych. Możemy i musimy ją osiągnąć spełniając jednak parę istotnych warunków.

Pasieka nr 73 (5/2015)

Trochę nie na temat?

Kolejny sezon pszczelarski właśnie się rozpoczął – wymianą matek pszczelich. Od tego momentu wszystkie poczynania pszczelarza kształtować będą jego przyszłe zyski w roku następnym. Aby skutecznie zwalczyć V. destructor w miesiącach wrzesień-październik musimy bardzo staranie przygotować rodziny pszczele do takiej walki.

Pierwszym krokiem w walce z pasożytem, i nie tylko, jest wymiana starych matek na młode, zdrowe i pełne wigoru, które wydadzą na świat zastępy zdrowych, młodych pszczół.

Drugim bardzo ważnym zagadnieniem jest zakarmienie rodzin pszczelich. Przygotowany syrop powinien być czysty, klarowny, bez obcych zapachów – jednym słowem przygotowany tak jak mamy przygotowują posiłek swoim dzieciom.

Dlatego proponuję przygotować syrop we własnym zakresie w następujący sposób: podgrzać czystą, najlepiej studzienną wodę do temperatury ok. 50°C, po czym przelać ją do chłodnego pojemnika (najlepiej ze stali nierdzewnej, kwasoodpornej lub pojemnika emaliowanego), po czym wsypać odpowiednią ilość cukru (pochodzącego z polskich cukrowni).

W momencie przelania wody i dodania do niej cukru temperatura wody obniża się gwałtownie do ok. 37-40°C, co ma kolosalne znaczenie w procesie wydzielania HMF. Stwierdzono bowiem, że owa tajemnicza substancja wydziela się podczas obróbki termicznej powyżej 40°C.

Po dodaniu cukru należy całość kilkakrotnie starannie wymieszać do uzyskania jednorodnej, klarownej i przezroczystej substancji. Dopiero tak przygotowany syrop można podać pszczołom, bez nadmiernego zmuszania ich do przerabiania syropu.

Zakarmiamy rodziny pszczele bez zbędnej zwłoki, od razu po ostatnim miodobraniu. W literaturze sprzed 2000 roku można spotkać zapisy, aby podkarmiać rodziny pszczele małymi dawkami (ok. 0,5-1 l/rodzinę). Współczesne badania nad tym zagadnieniem dowodzą, iż nie ma to większego znaczenia.

W swojej pasiece stosuję podkarmiaczki o pojemności 3,5 l. Karmię pszczoły w odstępach ok. 5-6 dni z takim wyliczeniem, aby ostatnia dawka syropu została przeniesiona na plastry przed pierwszym września. Jest to bardzo ważny aspekt, ponieważ na przerobienie i poszycie ostatniej dawki syropu pszczoły potrzebują ok. 14 dni.

Biorąc pod uwagę zabiegi chemiczne, które będą wykonywane w rodzinach, zabezpieczenie pokarmu jest nie do przecenienia.

Jak stosować Apiwarol AS

Oczywiście w każdym opakowaniu tego leku jest ulotka z dokładnym opisem zastosowania i ewentualnymi skutkami ubocznymi. Warto przed zastosowaniem wszelkich specyfików zapoznać się z treścią takich informacji – pozwoli to uniknąć wielu nieporozumień.

W swojej pasiece stosuję Apiwarol AS od wielu lat jako główny środek do walki z V. destructor. Jest to środek bardzo skuteczny, jednak posiada jedną zasadniczą wadę – jego opary nie działają na pasożyta znajdującego się na czerwiu zasklepionym.

Dlatego należy zastosować ten środek przede wszystkim w momencie braku czerwiu krytego w rodzinach. Jest to jednak dość trudne do osiągnięcia, zwłaszcza kiedy zależy nam na silnych rodzinach. Jednak można to uzyskać stosując izolowanie matek już od pierwszych dni września (tzw. klateczkowanie).

Pamiętajmy bowiem, że pszczoły wygryzające się po 15-20 września nie zdążą się przygotować do zimowli i dość szybko zginą. Izolowanie matek z takim wyliczeniem jest dość radykalne, ale wydaje się słusznym założeniem. W mojej pasiece nie stosuję izolowania matek, a jedynie bardzo starannie przygotowuję rodziny do zabiegu odymiania Apiwarolem AS.

Jak wspomniałem wcześniej, zimuję tylko duże (4-5 kg) rodziny z dobrze przerobionym i ułożonym w plastrach pokarmem węglowodanowym oraz białkowym. Ten ostatni aspekt jest bardzo ważny, ponieważ od jakości pokarmu zależy m.in. przebieg całej zimowli.

Każde zetknięcie niezabezpieczonego pokarmu ze środkiem chemicznym może prowadzić do obniżenia wartości odżywczych zapasów.

Pierwszy zabieg odymienia wykonuję zawsze przed południem 14-15 września. Uzależnione jest to od temperatury zewnętrznej, która musi wynosić ok. 10-11ºC. Chodzi o to, aby pszczoły, które zazwyczaj w tym okresie ułożyły się w kłąb zimowy rozluźniły strukturę kłębu na tyle, aby opary lekarstwa wniknęły do jego wnętrza.

Przypomnę, że wraz z dymem tlącej się tabletki amitraza osiada na elementach ula i samych ciałach pszczół, dlatego stosowanie elektrycznych urządzeń do wdmuchiwania może powodować obniżenie dawki samego leku, który osadza się najpierw na ściankach takich przyrządów.

Według informacj podanych na ulotce powinniśmy również zasłonić wylotek na ok. 20 minut. Z moich obserwacji wynika, iż skuteczność przy zamkniętym i otwartym wylotku jest taka sama, w związku z tym, jeśli nie ma silnego wiatru, w swojej pasiece nie stosuję zamykania wylotków podczas odymiania Apiwarolem AS.

Następnym aspektem, na który trzeba zwrócić uwagę, to czas od pierwszego do następnego zabiegu. Bezwzględnie należy wykonać następne odymienia w odstępach 6-dniowych, a cały cykl powtarzam trzykrotnie. Taki układ zastosowania lekarstwa pozwoli na osiągnięcie skuteczności w granicach ok. 95-98% na przełomie września i października.

Pamiętajmy jednak, iż w tym okresie jeszcze w rodzinach pszczelich jest stosunkowo dużo czerwiu. W związku z tym, ostatnie czwarte odymienie należy wykonać ostatniego dnia października lub, jeśli aura pozwoli, ok. 15 listopada, wtedy skuteczność takiego zabiegu sięga ok. 99%.

Po ostatnim odymieniu pszczoły są praktycznie wolne od pasożyta, a ze względu na brak lotów pszczół zjawisko reinwazji nie powinno nam grozić. Tak przygotowane rodziny nie będą niepokojone przez Varroa destructor zimą i wczesną wiosną, kiedy nie musimy wykonywać żadnych zabiegów varroabójczych.

Oczywiście prowadzimy cały czas monitoring stopnia porażenia naszych rodzin przez pasożyta, ale z moich wieloletnich obserwacji wynika, że pszczoły radzą sobie doskonale z chorobą do momentu zakwitnięcia rzepaku ozimego. Wtedy rozpoczynam walkę z V. destructor stosując ramkę pracy.

Preparaty III generacji

Jeśli nie stosujemy Apiwarolu AS do zwalczania roztoczy warrozy, to możemy sięgnąć do preparatów zaliczanych do tzw. III generacji, które działają na zasadzie kontaktowej. W preparatach tych substancja czynna jest inkorporowana (rozpuszczona) w specjalnym tworzywie sztucznym.

Oczywiście mam na myśli dwa dostępne specyfiki, tzn. Biowar 500 i Bayvarol. Pisałem o ich składzie chemicznym w poprzedniej części tego cyklu artykułów. Dlatego też ograniczę się do paru wskazówek praktycznych, które warto zastosować podczas kuracji tymi lekami.

Najważniejszą rzeczą podczas aplikowania tych lekarstw, które przypomnę mają postać pasków do zawieszenia w uliczkach międzyramkowych, jest zachowanie odpowiedniej odległości między plastrami a powierzchnią pasków. Chodzi o to, aby pszczoły miały swobodny dostęp do obu stron paska zawieszonego w ulu.

Od tego właśnie swobodnego dostępu zależy skuteczność obu preparatów. Bardzo często pszczelarze pytają co zrobić, aby pszczoły nie „kitowały” owych pasków? Odpowiedź jest wręcz banalnie prosta – w ulach korpusowych należy wyciągnąć jeden plaster, aby zwiększyć szerokość uliczek międzyramkowych w gnieździe, w których znajdują się leki w postaci pasków.

W ulach innego typu wystarczy lekko rozsunąć plastry. Dodam jeszcze, iż paski te powinny być bezwzględnie usunięte z uli przed zimą. Nie wolno ich pozostawić w ulach do wiosny, ponieważ w ten sposób nie tylko nie zwalczamy skutecznie V. destructor, a wręcz zaczynamy hodować pokolenia pasożyta oporne na lekarstwa. Takie postępowanie jest krótkowzroczne i może w niedalekiej przyszłości skończyć się katastrofą w pszczelarstwie.

W tym miejscu pozwolę sobie na przestrogę w rozważnym korzystaniu z Internetu, gdzie oprócz fachowych porad mogą się znaleźć również te udzielone przez osoby niekompetentne.

Po wyciągnięciu pasków z rodzin pszczelich radzę również przeprowadzić tzw. kontrolne odymienie Apiwarolem AS. Jeśli po takim odymieniu nie zauważymy roztoczy na wkładkach dennicowych, to możemy spać spokojnie. Jeśli jednak osyp jest duży (w granicach 10-20 i więcej sztuk), a w rodzinach występuje jeszcze czerw kryty, to musimy zastosować dodatkowe zabiegi varroabójcze.

Kwasy organiczne

Jest wielu zwolenników kwasów organicznych podczas leczenia V. destructor. Sam się do nich zaliczam i uważam, że podczas stosowania zintegrowanej metody walki z pasożytem trzeba włączyć właśnie kwasy organiczne – zwłaszcza kwas mrówkowy.

Przypomnę jedynie, iż wrzesień/październik, to najwłaściwszy czas zastosowania kwasu mrówkowego w naszych rodzinach pszczelich. Oczywiście wkładamy dozowniki do uli po zakarmieniu rodzin na zimę na okres od 10 do 14 dni. Pamiętajmy również o temperaturze zewnętrznej, która nie powinna spadać poniżej 12ºC w ciągu doby.

Użycie kwasu mrówkowego w tym okresie jest niezwykle skuteczne i waha się w granicach ok. 95-99 %.

Kwas szczawiowy jest następnym kwasem organicznym, który możemy zastosować podczas jesiennej walki z Varroa destructor. W tym przypadku jednak obowiązują cztery żelazne zasady stosowania i obchodzenia się z tą substancją.

Po pierwsze, jak ze wszystkimi kwasami podczas pracy i z tym należy bezwzględnie używać środków ochrony dróg oddechowych oraz nosić długie gumowe rękawiczki. Po drugie, zabieg varroabójczy wykonujemy tylko raz w rodzinach pszczelich. Jest to spowodowane m.in. wzrostem metabolizmu u pszczół i nadmierne pobudzenie rodzin pszczelich jesienią tym kwasem może doprowadzić do „spracowania się” pszczół do takiego stopnia, iż nie przeżyją one zimy.

Trzecia zasada obchodzenia się z kwasem szczawiowym jest związana z pogodą – możemy przeprowadzić zabieg z użyciem tego kwasu tylko wówczas, kiedy temperatura zewnętrzna jest wyższa niż 0ºC. Wreszcie wykonujemy zabieg wtedy, kiedy w rodzinach pszczelich nie ma już czerwiu.

Dlatego najwłaściwszy czas wykonania tego zabiegu to koniec października. Kwas szczawiowy można nabyć w postaci kryształków, jest to postać dwuwodna. Jeśli decydujemy się użyć go w syropie cukrowym, to musimy przygotować roztwór 3,2%.

Przygotowanie roztworu jest dość proste, ale pamiętajmy, iż jest to substancja żrąca. Do 15 g kwasu szczawiowego dwuwodnego dodajemy 200 g cukru oraz 200 g wody. Wszystko należy bardzo starannie wymieszać, aż do uzyskania jednorodnej cieczy.

Do aplikowania w uliczki międzyramkowe proponuję użyć szprycy do peklowania mięsa lub dużej strzykawki jednorazowej. Na jedną uliczkę stosuje się ok. 5 ml roztworu, w średnich rodzinach suma preparatu nie może przekroczyć 25 ml (20-25), natomiast silne rodziny mogą otrzymać do 35 ml (30-35) substancji leczniczej.

Kwas szczawiowy powoduje pobudzenie zachowania higienicznego u pszczół, które zrzucają pasożyty na dennicę. Jeśli temperatura jest dość niska (ok. 4-5ºC) wówczas pasożyty giną na dennicy ula. Dodatkowo bardzo dobrym rozwiązaniem jest zimowanie pszczół na tzw. poduszce powietrznej i zastosowanie dennic osiatkowanych.

Jeśli takich rozwiązań nie posiadamy w swojej pasiece proponuję włożyć wkładki, aby można było kontrolować osyp roztoczy. Aktywność kwasu po jednorazowym zabiegu wynosi ok. 4-5 tygodni. Skuteczność zabiegu jest ściśle uzależniona od temperatury zewnętrznej, ale przy prawidłowym przeprowadzeniu tego zabiegu waha się w granicach 95-98%.

Dodatkowo kwasu szczawiowego możemy użyć w postaci stałej i odparować go w specjalnych urządzeniach w środowisku ula. Oczywiście wspomniane powyżej zasady stosowania tego środka nadal obowiązują poza dawkowaniem. Jeśli bowiem stosujemy opary kwasu szczawiowego, to na jedną rodzinę przeznaczamy 1,5-2 g kwasu (w postaci kryształków).

Podczas wykonywania odymiania rodzin pszczelich musimy bezwzględnie nosić maskę z pochłaniaczem, aby nie doszło do poparzenia naszych dróg oddechowych! Przyznam, że w mojej pasiece jeszcze nie stosowałem kwasu szczawiowego do zwalczania roztoczy warrozy.

Jednak wielu pszczelarzy stosuje go z dużym powodzeniem i skutecznością. Musimy jednak pamiętać, aby nie powtarzać tego zabiegu jesienią wielokrotnie, ponieważ opary kwasu mogą powodować poparzenie narządu gębowego u robotnic.

Dlatego w tym przypadku zalecana jest daleko idąca powściągliwość przed chęcią powtórnego użycia kwasu szczawiowego. Minimalny okres pomiędzy zabiegami z użyciem tego środka powinien wynosić ok. trzy miesiące.

Kwas mlekowy – to kolejny przedstawiciel kwasów organicznych, którego możemy używać do zwalczania V. destructor w naszych pasiekach. Jednak stosowanie tego specyfiku jest dość pracochłonne i uciążliwe. Dlatego stosuje się go w zasadzie w małych pasiekach.

Używamy zawsze kwasu o stężeniu 15%, a temperatura zewnętrzna powinna wahać się w granicach 8-10°C. Każdy plaster z pszczołami musimy opryskać, ale w ten sposób, aby nie dopuścić do przemoczenia pszczół. Najlepiej użyć do tego celu opryskiwacza domowego z pompką.

Na jedną stronę plastra używamy ok. 5-6 ml kwasu. Łatwo więc wyliczyć, iż na jeden korpus gniazdowy możemy użyć 100-120 ml. Kwas mlekowy działa parząco na aparat gębowy Varroa destructor, który nie mogąc pobierać pokarmu odpada od ciała pszczoły i ginie na dennicy ula.

Pasieka nr 73 (5/2015)

Niestety przy zbyt dużej dawce lub większym stężeniu może dochodzić do poparzenia języczków u pszczół robotnic. Dlatego bardzo starannie musimy odmierzać wszelkie składniki, aby uzyskać pożądane stężenie. Podobnie jak kwas szczawiowy, tak i kwas mlekowy nie działa pod zasklepami czerwiu, dlatego używamy go w okresie bezczerwiowym.

Sądzę, że mimo paru wad, jest on godny polecenia w małych amatorskich pasiekach – jest bowiem bardzo skuteczny (ok. 95-98%) i może być stosowany jako środek wspomagający leczenie V. destructor.

Czasu nikt nie zwróci

Wrzesień i październik to najwłaściwszy okres do skutecznego i ostatecznego pozbycia się Varroa destructor w naszych pasiekach. Nie wolno nam go zmarnować i roztrwonić, a wszelkie prace związane z leczeniem rodzin pszczelich powinny być przeprowadzone na czas i bardzo starannie! Przedstawiłem powyżej kilka rozwiązań, którymi dysponujemy podczas terapii leczniczej.

Oczywiście nie stosujemy wszystkich wymienionych lekarstw jednocześnie, a jedynie wybieramy jeden (ostatecznie dwa) i przeprowadzamy leczenie. Od skuteczności naszych poczynań w tym okresie zależeć będą nasze przyszłoroczne zyski.

Dariusz Karwan
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.


pobierz darmowy ebook


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"