fbpx

NEWS:

w wydaniu tradycyjnym (papierowym) strona: 0

2014 – Był taki sezon

Wszyscy uczymy się na błędach, ale czasem błędy popełnia sama natura. Nie spodziewamy się tego, bowiem klimat nie zmienia się i w przyrodzie występuje zawsze równowaga. Historia naszej planety pokazuje jednak, że zdarzały się kataklizmy, z którymi przyroda nie zawsze sobie radziła. Dochodziło wtedy do ginięcia gatunków lub nawet całych ich grup. Mniejsze zawirowania klimatu powodowały ograniczenie rozwoju określonych gatunków lub dynamiczną ekspansję innych.

ule zimą
fot.© Milan Motyka

W czasach nam współczesnych takich zdarzeń nie było, niemniej niektóre lata określamy jako rekordowe lub klęskowe – tak w pszczelarstwie, jak i w rolnictwie. Wynika to z wyjątkowo korzystnego albo nie przebiegu pogody w określonym czasie. Taki był właśnie miniony rok 2014.

Okresy korzystne przeplatały się z niesprzyjającymi dla pracy naszych pszczółek. Są one przygotowane na pokonywanie różnych zagrożeń, dzięki czemu mogły przetrwać miliony lat, ale obecnie oprócz anomalii pogodowych mają do pokonania inne problemy będące pośrednio lub bezpośrednio skutkiem naszej działalności.

Obecnie największym zagrożeniem jest warroza, choroba prowadząca do spadku kondycji pszczół i szybkiego ich ginięcia. Gdy do tego dojdą inne choroby, niekorzystna pogoda i otaczająca nas zewsząd chemia – pasieki są w wielkim niebezpieczeństwie i za parę lat może ich zabraknąć. Możemy temu zapobiec, do czego niezbędna jest znajomość wszystkich czynników mających wpływ na życie pszczół.

Jaką mieliśmy pogodę

Wiosna po łagodnej zimie przyszła w kończącym się roku bardzo wcześnie. W zasadzie zimy nie było, jedynie kilka mroźnych i śnieżnych dni w końcówce stycznia. Luty – miesiąc, w którym rodziny pszczele budzą się do życia – był już wczesnym przedwiośniem. Wszyscy cieszyliśmy się z dobrego przezimowania i wspaniałego rozwoju. Już z początkiem kwietnia trzeba było dodawać ramki z węzą, która szybko została odbudowana.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Wczesna wiosna

Wczesna wiosna to wczesny rozwój rodzin skutkujący szybkim uzyskaniem przez nie kondycji produkcyjnej, ale to także przyspieszony rozwój warrozy. Roztocza, które przeżyły zimę na dorosłych pszczołach szybko wchodzą na wcześnie pojawiający się czerw.

Tego czerwiu już w marcu było dużo więcej niż w lata o późniejszej wiośnie. To wczesna możliwość odchowania przez samice Varroa pierwszego po zimie potomnego pokolenia pasożytów. Na tym jednak nie koniec – w pięknie rozwijających się rodzinach czerwiu jest bardzo dużo przez całą wiosnę i lato.

To najlepsze warunki do zwielokrotniania się liczby pasożytów, których w sierpniu będzie 10 razy więcej niż na początku marca. Tej warrozy nie widzimy w ciągu sezonu, bowiem cały czas bytuje ona na zasklepionym czerwiu pszczelim.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Gdzie się podziały pszczoły?

ule zimą
fot.© Milan Motyka

Zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami pszczelarz po zakończeniu karmienia, gdy wygryzie się większość czerwiu, aplikuje środki przeciwko warrozie. I co widzi? Pasożyty sypią się z pszczół w ogromnej liczbie, w jednej rodzinie może ich być 300, 500 lub nawet 1000!

Po kolejnych zabiegach leczniczych roztoczy ginie już mniej, aż do całkowitego uwolnienia rodzin od tych morderczych pajęczaków. Zadowoleni z dobrze wykonanego dzieła czekamy na kolejną wiosnę. Niemniej warto sprawdzić, czy gniazdo nie jest za duże, nie jest za mało w nim zapasu i czy do ula nie dostał się jakiś szkodnik.

Ostatni wgląd na koniec września czy w początkach października i co mamy? Otóż w części rodzin, jeśli nie we wszystkich nie ma wcale pszczół. Po prostu znikły! Pierwsza refleksja to podejrzenie o wytrucie naszych pszczółek. Mógł też im zaszkodzić zapas z wyjątkowo w tym roku taniego cukru lub gotowego syropu, ale wtedy nieżywe pszczoły byłyby w ulach lub leżały przed nimi. A nie ma ich wcale! Co się zatem stało?

Pszczoły, których zadaniem jest przeżycie zimy, są w wyjątkowo dobrej kondycji. Pod tym względem przypominają pszczoły rojowe, bo tak jak one wychowywane są w dobrych warunkach żywieniowych, a po urodzeniu nie pracują, tylko objadają się pierzgą i oczekują wiosny.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Jak sobie poradzić?

Jedyna rada na przedstawioną sytuację to niedopuszczenie do obecności warrozy w naszych pasiekach. I nie można tu mówić o żadnym bezpiecznym poziomie pasożytów. Nie może być ich wcale. Nawet najmniejsze porażenie przy bardzo wczesnej wiośnie i szybkim, wspieranym dostatkiem pożywienia pyłkowego i miodowego rozwoju, w silnej rodzinie – a tylko takie powinny być w dobrze prowadzonych pasiekach – skutkować będzie dynamicznym przyrostem populacji pasożytów, które zniszczą pszczoły pod koniec sezonu.

Dlatego regularnie prowadzone zabiegi przeciwko warrozie muszą być skuteczne. Aplikowane środki powinny w stu procentach niszczyć pasożyty. By tak było, warrozę zwalczamy wtedy, gdy w ulach nie ma czerwiu. Odymianie czy podanie innych środków leczniczych rodzinom z zasklepionym czerwiem zniszczy tylko pasożyty na dorosłych pszczołach, a tych może być niewiele.

Samice pasożytów starają się wykorzystać każdą chwilę swojego życia na rozmnażanie się, jak najwięcej więc będą przebywać na czerwiu. Dlatego najbardziej skuteczny jest zabieg jesienny, pod koniec października lub nawet w listopadzie, bo wtedy czerwiu już nie ma. Ostatnio w Niemczech zaleca się zwalczanie warrozy w pierwszej połowie grudnia, przy użyciu preparatów zawierających kwasy organiczne. To późny termin, ale zrozumiały, jeśli wziąć pod uwagę różnice klimatyczne tam i u nas.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Co jeszcze nas spotkało?

Po wiosennie ciepłym kwietniu przyszło znaczne ochłodzenie. W ulach był już miód z rzepaku i w silnych rodzinach było go bardzo dużo. Pierwszy miód rzepakowy udało się odebrać nawet w kwietniu. Jednak po pierwszym dniu maja pszczoły musiały zaprzestać lotów i zajęły się grzaniem czerwiu.

Zdarzało się często, że opuściły nadstawki z miodem rzepakowym. Temperatura nie sprzyjała zaglądaniu do uli i miód pozostawiony w chłodnych nadstawkach szybko skrystalizował. Taki produkt był dla nas stracony, co najwyżej jego część została spożyta przez oczekujące na poprawę pogody pszczoły.

Ale poprawy nie było, za to sporadycznie zdarzające się pojedyncze słoneczne dni stanowiły okazję do wychodzenia rojów. To zresztą naturalne, gdyż w silnych rodzinach ze skazanymi na bezrobocie pszczołami sytuacja feromonowa powoduje ich niepokój.

Chcą opuścić ciasne, nieprzyjazne gniazda, co kończy się wyjściem roju. W tym momencie okazało się, jak ważne jest wysokiej jakości pogłowie pszczół. Rodziny tworzone przez młode matki przekazujące cechę nierojliwości były łatwiejsze do opanowania.

Budowały poddaną węzę, matki umiarkowanie czerwiły i udało się je utrzymać w ryzach aż do poprawy pogody. Natomiast te składające się z pszczół o przypadkowym pochodzeniu wyroiły się zanim pszczelarz zauważył co się dzieje w pogodzie i pasiece.

Za czerwcową poprawą pogody nie zawsze szła poprawa sytuacji w ulach. Cóż z tego, że zrobiło się ciepło, gdy pszczoły nie mogły wejść w roboczy nastrój i nie zajmowały nadstawek. Wyglądało to tak, jakby z jednej strony chciały się roić, z drugiej myślały o podjęciu pracy, a nie robiły ani jednego, ani drugiego.

Oczywiście nie we wszystkich rodzinach, były takie, gdzie pszczółki natychmiast przystąpiły do zbioru nektaru z dostępnych pożytków. Niemniej był taki problem, obserwowany w pasiekach zarówno na wschodzie, w centrum, jak i na zachodzie naszego kraju. I nie były to wcale rodziny słabe, bo w części gniazdowej rozwijały się znakomicie, nie mieściły się tam nawet i budowały dzikie plasterki za zatworami.

Do nadstawek jednak nie wchodziły. Mało tego, zdarzały się ponowne przypadki wchodzenia w nastrój rojowy mimo dość późnej pory (czerwiec), pustych nadstawek i całkiem dobrego pożytku. Można przypuszczać, że przyczyną tego stanu była nieuregulowana sytuacja feromonowa w rodzinach: pszczoły były niespokojne, ale nie na tyle, by się wyroić, ale też za bardzo, by przystąpić do „normalnej” pracy.

zablokowane [...] - część treści ukryta, w całości dostępna tylko dla zalogowanych e-Prenumeratorów

Miniony sezon dał wielu pszczelarzom bolesną nauczkę, przede wszystkim z zakresu konieczności panowania nad warrozą. Na problemy z pogodą nic nie mogliśmy poradzić, niemniej pszczelarze gospodarujący na lepszych pożytkach i utrzymujący wysokiej jakości pogłowie tych anomalii nie odczuli tak dotkliwie.

Nie zmienia to faktu, że rok dla większości pasieczników był niezbyt udany. Przyczyną tego była nietypowa pogoda, co uświadamia nam, że właśnie warunki atmosferyczne, czynnik zupełnie od nas niezależny, ma największy wpływ na efektywność naszej i naszych pszczółek pracy.

Sławomir Trzybiński
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
tel. 501-432-752


pobierz darmowy ebook


 Zamów prenumeratę czasopisma "Pasieka"